W tym tygodniu EA zapowiedziało Ultimę Forever. Ale czy o taką grę spod znaku marki stworzonej przed laty przez Richarda Garriotta chodziło fanom?
W tym tygodniu EA zapowiedziało Ultimę Forever. Ale czy o taką grę spod znaku marki stworzonej przed laty przez Richarda Garriotta chodziło fanom?
Znamienne jest bowiem to, o czym w rozmowie z dziennikarzami Massively mówi dyrektor kreatywny Paul Barnett: - Robimy to, w czym BioWare czuje się bardzo dobrze, i robimy to z myślą o platformach PC i iPad, kierując nasz produkt do bardziej okazjonalnych odbiorców. Nie wydaje mi się, by gracze pamiętający pierwszą Ultimę z 1981 roku, lub nawet ostatnią, dziewiątą odsłonę z 1999 roku, należeli do grona odbiorców okazjonalnych. Kluczowe może być poza tym to, że w prace nad Ultimą Forever nie jest włączony Richard Garriott, czyli ojciec serii. Co ciekawe, Lord British wielokrotnie był na przestrzeni ostatnich lat zagadywany przez dziennikarzy o powrót marki Ultima na salony. Ten konsekwentnie odsyłał ich jednak do EA, jasno określając kto jest właścicielem praw do tego tytułu. Raz tylko zdradził, że zaoferował swoje usługi władzom amerykańskiego giganta wydawniczego, ale te nie były zainteresowane współpracą, mającą doprowadzić do powstania nowej Ultimy.
Czy już wówczas w głowach "Elektroników" kiełkował pomysł stworzenia gry bazującej na renomie tej serii, ale skierowanej do okazjonalnego odbiorcy? Tego nie wiadomo, choć taki scenariusz można sobie wyobrazić. Nie można jednak przesądzać, że duch starej Ultimy uleci i zostanie zdeptany w wyniku absencji Richarda Garriotta i nastawieniu na "każuali". BioWare, jak wyjawia Matt Barnett, blisko współpracuje z grupą najbardziej oddanych fanów oryginału. - Obecnie mają oni dostęp do wersji alfa - zdradza. Ale zaraz zaznacza, że Ultima Forever nie będzie wierną kopią tego, czym przez dwie ostatnie dekady ubiegłego stulecia raczył nas Lord British. - Nie możemy odtwarzać oryginału, nie sądzę zresztą, że ktokolwiek tego od nas oczekuje. Pierwotna wersja była bez wątpienia ważną grą, ale jeśli dać ją współczesnemu graczowi, to trochę jak czytać Chaucera. Niby mówią, że warto, ale tak naprawdę jest to trochę niezrozumiałe - stwierdza dyrektor kreatywny w BioWare Mythic.
Czym zatem będzie Ultima Forever? - To klasyczna RPG-owa przygoda. Bliżej jej do Dragon Age'a niż MMO - tłumaczy Barnett. A już z oficjalnej notatki prasowej wiemy, że ma zawierać "bogate i głębokie" elementy z gatunku RPG. Gracze wybiorą jedną z dwóch klas: wojownika lub maga; celem jest oczywiście ocalenie Britanni. Ważne jest również to, że znakomita większość zawartości będzie darmowa - użytkownicy, według zapewnień twórców, zapłacą jedynie za niektóre bonusowe przedmioty.
Osób sceptycznie nastawionych do nowej Ultimy z pewnością nie zabraknie. Ekipa BioWare Mythic wydaje się być z tym faktem pogodzona. - Wiemy, że nie zadowolimy wszystkich, ale mamy nadzieję, że gdy gracze nieco lepiej przyjrzą się naszej produkcji, stwierdzą, że jest całkiem fajna - konkluduje swoją rozmowę z dziennikarzami Massively Matt Barnett. Problem w tym, że jeden nieudany eksperyment ze wskrzeszeniem legendy EA już w tym roku na koncie ma (chodzi rzecz jasna o Syndicate'a, który grą był może nie najgorszą, ale sprzedał się fatalnie), i choć tym razem to nieco inna propozycja, niewykluczone, że okaże się podobnym fiaskiem. Na razie autorzy gry zachęcają do przekonania się na własnej skórze - za pośrednictwem bety, na którą można się zapisać na oficjalnej stronie Ultimy Forever - cóż to za twór. No to przekonujcie się, jeśliście chętni.
Zobacz też: Gra tygodnia #26: Aliens: Colonial Marines