Po okresie letniej posuchy wracamy z przeglądami ocen z zachodniej prasy. Na pierwszy ogień idzie Transformers: Upadek Cybertronu, który swoją europejską premierę zaliczył w miniony piątek.
Po okresie letniej posuchy wracamy z przeglądami ocen z zachodniej prasy. Na pierwszy ogień idzie Transformers: Upadek Cybertronu, który swoją europejską premierę zaliczył w miniony piątek.
Jestem zachwycony tym, ile zabawy oferuje Upadek Cybertronu. Nie jest co prawda grą, która ponownie zdefiniuje gatunek, ani niczym innym o hiperbolicznej naturze, ale to wielka porcja świetnej zabawy.
Prawdziwą siłą Transformers: Upadek Cybertronu jest to, w jaki sposób High Moon Studios wykorzystuje postacie i mitologię, by stworzyć kinową strzelaninę, której mocnymi stronami są projekt i rozgrywka, a nie samo bazowanie na licencji.
Choć Upadek Cybetronu nie jest najgłębszym interaktywnym doświadczeniem, jest to z pewnością jedna z najbardziej entuzjastycznych i niesfornych cyfrowych przygód, jakie przeżyjesz w tym roku.
Z pewnością brakuje kampanii w trybie kooperacji, ale świetny single-player daje radę nam to wynagrodzić.
W tej grze jest tyle zabawy, że niemal wystarczyłoby tego na dwie pozycje. A to mówi wiele.
Gra jest lepsza od swojej poprzedniczki w niemal każdym aspekcie. Jest w zasadzie gorsza tylko pod względem elastyczności. Z drugiej strony, brak aż takiej elastyczności zapewnia jej silniejszą tożsamość.
Gra nie jest tak długa, jak Wojna o Cybertron, ale jest za to bardziej zróżnicowana i lepiej stymuluje zmysł wzroku. Choć pozostawia za sobą problemy poprzedniczki, kreuje własne, poświęcając zapierającą dech w piersiach akcję na rzecz nieinteraktywnego spektaklu.
Upadek Cybertronu ma w sobie wiele spośród tego, co uczyniło poprzednią część tak znakomitą. Traci jednak część swojej jakości w procesie klonowania. Decyzja, by dać graczom więcej tego samego traci na smaku przez to, że zaserwowana opowieść nie jest nawet bliska temu, jak wciągająca była historia z wcześniejszej odsłony. Co więcej, multiplayer nie rozrósł się w żaden sposób. Ba, w przypadku Eskalacji nawet się cofnął.
Kampania fabularna oferuje kawał dobrej zabawy, a multiplayer zachęca do powrotu do rozgrywki po ukończeniu trybu dla jednego użytkownika. Tym niemniej, sekwencje walki wręcz są nie na miejscu, grze brakuje końcowego szlifu, da się też odczuć brak porzuconych elementów z pierwszej części.
Gra poprawia wcześniejsze dokonania tego producenta. Nadal jest jednak monotonną strzelaniną, która ma szanse przypaść do gustu jedynie ludziom będącym fanatykami Transformersów.