Po naprawdę długich latach oczekiwań wreszcie Guild Wars 2 w sklepowej wersji dostało się w ręce graczy - i od razu budzi duże (nie zawsze pozytywne!) emocje. Nie mogło być więc inaczej - to nasza gra tygodnia.
Po naprawdę długich latach oczekiwań wreszcie Guild Wars 2 w sklepowej wersji dostało się w ręce graczy - i od razu budzi duże (nie zawsze pozytywne!) emocje. Nie mogło być więc inaczej - to nasza gra tygodnia.
ArenaNet wielokrotnie podkreślała również, że dobro graczy jest traktowane w firmie jako dobro najwyższe - i zdążyła już to udowodnić, zawieszając czasowo sprzedaż na swojej oficjalnej stronie. Wszystko po to, by choć w pewnym stopniu ograniczyć popyt na Guild Wars 2. Nic tak bowiem fanów MMO nie frustruje, jak śmierć kliniczna serwerów w okolicach premiery. Twórcy postanowili więc zrezygnować z możliwości szybkiego zysku na rzecz rozłożenia sprzedaży w czasie i podtrzymania jakości rozgrywki na jak najwyższym poziomie. I to im się chwali. Atmosfera sielanki nie trwała jednak długo i rychło, być może nawet szybciej niż można było się tego spodziewać, pojawiły się pierwsze kontrowersje.
Chodzi oczywiście o permanentne bany, jakie ArenaNet rozdała graczom wykorzystującym błąd w Guild Wars 2. Również na łamach gram.pl rozgorzał spór o słuszność tej decyzji. Obie strony mają swoje racje: zaakceptowany regulamin zabraniał tego typu działań (inna sprawa, że "przeczytałem i akceptuję" to obecnie jedno z najpowszechniejszych kłamstw na świecie), a zapędy oszustów trzeba temperować, by po świecie gry nie rozprzestrzeniło się poczucie bezkarności - wszak w innym wypadku uczciwi użytkownicy nie mieliby w Tyrii czego szukać. To wszystko prawda. Sam też zwykle opowiadałem się po stronie producenta/wydawcy, który dbał przede wszystkim o komfort graczy przestrzegających zasad uczciwej zabawy. Tym razem miałbym jednak poważne wątpliwości, czy aby ArenaNet nie posunęła się o krok za daleko, gdyby nie jeden drobny szczegół (o nim za chwilę).
Można w tej sytuacji odnaleźć analogie do biegów sprinterskich, gdzie przez lata ci nieco wolniejsi próbowali wybić z rytmu i zdekoncentrować faworytów dozwolonym falstartem. Aby chronić najszybszych ludzi na ziemi, marynarkowi postanowili znieść ten bufor bezpieczeństwa i dyskwalifikować już za pierwszą przedwczesną reakcję startową. Fanom lekkiej atletyki nie trzeba przypominać, że decyzja ta bardzo szybko okazała się brzemienna w skutkach - już na mistrzostwach świata w 2009 roku Usain Bolt został zdyskwalifikowany właśnie za falstart. W Guild Wars 2 jest w pewnym sensie podobnie - mam nieodparte wrażenie, że kara jest niewspółmierna przewinieniu.
Twórcy tłumaczą, że osoby wykorzystujące błąd w grze dobrze wiedziały co robią. Pomijając już fakt, że de facto ArenaNet jest całemu zajściu współwinna (i nie mam tu zamiaru ganić autorów MMO o to, że taki błąd się pojawił, bo to jest nie do uniknięcia w tak dużym projekcie), pomijając nawet to, że gracze w dużej części nie czytają regulaminu, który akceptują (tu akurat sami są sobie winni), wyobraźmy sobie taką oto hipotetyczną sytuację. Jestem absolutnie początkującym graczem, Guild Wars 2 to pierwsza produkcja, z jaką mam do czynienia. Natrafiam w trakcie zabawy na wspomniany błąd, ale nawet nie przyjdzie mi do głowy, że to jakieś niedociągnięcie, tylko korzystam z tego, co dał los. Czy w takim przypadku zasługuję na permanentnego bana?
Na szczęście takie dywagacje są czysto teoretyczne, bo ArenaNet zostawia furtkę dla wszystkich tych, którzy złamali zasady uczciwego współżycia w Tyrii i mogą zwrócić się o złagodzenie kary pod warunkiem wyzbycia się wszelkich pozyskanych nieuczciwą drogą dóbr. I za to należy się dla twórców kolejny plus, bo jest to zdroworozsądkowe postawienie sprawy. Pamiętajmy przecież, że Guild Wars 2 nikt za darmo nie rozdaje, więc regulaminowi łamacze, gdyby nie amnestia, wyrzuciliby całkiem sporą sumkę w błoto.