Gra nafaszerowana akcją może równocześnie być udanym horrorem - taką tezę stawiają autorzy Resident Evil 6. A mnie nasuwa się pytanie: czyżbyśmy byli świadkami zamierania klasycznych horrorów?
Gra nafaszerowana akcją może równocześnie być udanym horrorem - taką tezę stawiają autorzy Resident Evil 6. A mnie nasuwa się pytanie: czyżbyśmy byli świadkami zamierania klasycznych horrorów?
Rychło okazało się jednak, że wzmianka o powrocie do horroru może okazać się jedynie czczym gadaniem, działającym na wzburzonych fanów niczym lek uspokajający. - Zwłaszcza z uwagi na rynek amerykański, seria musi według mnie podążać w kierunku większego natężenia akcji. Podstawowe gry spod znaku Resident Evil muszą rozszerzać zmiany, jakie dokonały się już w Resident Evil 4 i Resident Evil 5. Patrząc na statystyki gier z gatunku survival-horror... Ten rynek jest za mały, biorąc pod uwagę liczbę sprzedanych sztuk Call of Duty i tych wszystkich gier akcji. Resident Evil jako survival horror nie miałby szans sprzedać się w takiej liczbie egzemplarzy - to słowa Masachiki Kawaty, również jeszcze sprzed ogłoszenia Resident Evil 6. A że Capcom założył sobie sprzedaż siedmiu milionów sztuk szóstej części, to według kierownictwa firmy pierwiastek akcji musiał być w niej silnie zaznaczony.
Capcom wreszcie przyznał, że tak naprawdę chce dogodzić wszystkim: fanom horroru, miłośnikom akcji i oczywiście sobie, osiągając wyznaczony pułap sprzedaży. Mają się temu przysłużyć różniące się od siebie w sposób znaczny kampanie z udziałem poszczególnych bohaterów. Pierwsze recenzje wskazują, że to połączenie wyszło całkiem zgrabnie - zarówno włoska, jak i amerykańska wersja Official PlayStation Magazine nie szczędziła szóstej części Residenta pochwał, stawiając ocenę 9/10. Nie o samą jakość czy wierność korzeniom tu jednak już teraz chodzi, ale o całą filozofię. Wygląda bowiem na to, że skoro horrory, jak twierdzi pan Masachika Kawata, nie potrafią dorównać pod względem sprzedaży grom akcji, to czy jest jeszcze dla nich miejsce na rynku?
Odpowiedź musi (na szczęście) brzmieć twierdząco, ale ukłonić należy się w tym miejscu w kierunku producentów niezależnych. Jeżeli bowiem uznamy, że seria Resident Evil nie jest horrorem jako takim już od kilku części, to gdzie szukać wysokobudżetowego tytułu przynależącego do tego gatunku? Owszem, pojęcie "horror" może być definiowane różnorako i tak odczytywane, ale w moim mniemaniu swoisty dekalog przedstawiła onegdaj ekipa Frictional Games, która zresztą doskonale wie, jak namieszać graczom w głowach. Jeden z punktów to "minimum walki". - Walka sprawia, że gracz skupia się na rzeczach, na których nie powinien. I to właśnie jest w niej najgorsze. Poza tym, mechanika walki sprawia, że gracz czuje się dużo bardziej komfortowo w świecie gry. A komfort nie jest uczuciem, które chcemy w nim wywołać - podkreślali twórcy Amnesii. Autorzy Resident Evil 6 w jednym z najnowszych wywiadów tłumaczą, że w ich grze kwestia rozbija się o amunicję, której nieustanny niedostatek wprawia gracza w nieprzemijające uczucie napięcia. Ale czy to wystarczy? Wspomniana Amnesia zachwycała bogactwem środków, jakimi Frictional Games posługiwało się, by serca graczy skakały do gardeł w tempie ekspresowym i tkwiły tam przez większość czasu spędzonego w świecie gry. To była maestria, której "brakom w amunicji" trudno będzie dorównać. Ale, tak jak wspomniałem, pojęcia horroru są różne. Niektórzy chcą się po prostu bać, niezależnie od tego przez co ten strach jest wywołany. I ci niektórzy zapewne przy nowym dziele Capcomu spędzą wiele miłych (czyt. strasznych) chwil.
Jeśli zawierzyć pierwszym recenzjom, Resident Evil 6 jest grą wyborną. Ale czy jest wyśmienitym horrorem? Najlepiej będzie, gdy ocenimy to sami, definiując według własnego uznania ów termin. Okazję właściciele Xboksa 360 i PlayStation 3 otrzymają już niebawem - 2 października. Pecetowcy będą musieli poczekać dłużej, co swoją drogą jest słuszną decyzją Capcomu. Ale to już temat na inną dyskusję.
Zobacz też: Gra tygodnia #36: Project Eternity