Zderzenie dwóch wielkich marek praktycznie gwarantuje producentowi niesłychane zyski. Przy okazji powoduje wstrząsy wtórne - niektórzy fani Gwiezdnych wojen chwytają się za głowy.
Zderzenie dwóch wielkich marek praktycznie gwarantuje producentowi niesłychane zyski. Przy okazji powoduje wstrząsy wtórne - niektórzy fani Gwiezdnych wojen chwytają się za głowy.
Czym będzie nowa produkcja Rovio? Połączeniem sprawdzonej formuły z Angry Birds (a konkretniej rzecz ujmując z Angry Birds: Space) z uniwersum Gwiezdnych wojen. Znane nam doskonale wściekłe ptaszory upodobnią się na potrzeby gry do postaci ze słynnych filmów George'a Lucasa. I można sobie tylko wyobazić słupek sprzedaży rosnący w astronomicznym tempie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nowe Angry Birds sprzedadzą się równie świetnie jak poprzednicy - już w maju tego roku seria dobijała do 650 milionów rozprowadzonych kopii. Zwłaszcza, że ta odsłona wspomagana jest przez markę jeszcze potężniejszą. Oto prosta recepta na sukces.
Ten idealny obraz mąci jedna rzecz - oburzenie fanów Gwiezdnych wojen. Z jednej strony trudno im się dziwić, bo "czerwony ptak" w roli Luke'a Skywalkera to istne świętokradztwo. Z drugiej jednak wystarczy sobie przypomnieć, jak na rynek wchodziły gry spod znaku LEGO Star Wars. Postacie z uwielbianego uniwersum papcia Lucasa zbudowane z duńskich klocków?! Wówczas o dziwo ten pomysł spotkał się z aprobatą (która dodatkowo wzrosła, gdy okazało się, że produkcje Traveller's Tales stoją na naprawdę wysokim poziomie). Powstaje zatem pytanie: gdzie leży granica? W czym ludziki LEGO są lepsze od wściekłych ptaków? Są to oczywiście pytania retoryczne, mające bardziej na celu skłonienie do refleksji niż naciąganie na konkretną odpowiedź.
Dla oburzonych miłośników SW sposób na pogodzenie się z faktem, że żyjemy w takich szalonych czasach, w których wściekłe ptaki przybierają szaty Luke'a, Leii i Hana Solo, jest jeden: omijać Angry Birds: Star Wars szerokim łukiem i nie zawracać sobie głowy wiadomościami o tym, ile to milionów dolarów rzeczona produkcja zarobiła. A pozostali niech kupują. Albo nie - ich wybór.
Zobacz też: Gra tygodnia #38: FIFA 13