Wygląda na to, że obawy o Halo 4 po tym, jak seria została osierocona przez Bungie, były nieuzasadnione. Ciocie i wujkowie z 343 Industries też dali radę wychować silnego i zdrowego młodzieńca.
Wygląda na to, że obawy o Halo 4 po tym, jak seria została osierocona przez Bungie, były nieuzasadnione. Ciocie i wujkowie z 343 Industries też dali radę wychować silnego i zdrowego młodzieńca.
W zeszłym tygodniu pisałem, że to może być dla fanów FPS-ów najgorsza od lat jesień. Premiera Halo 4 szybko zadała jednak kłam tym podejrzeniom - produkcja 343 Industries, którą, w przeciwieństwie do Medal of Honor: Warfighter, recenzenci mogli przetestować na (stosunkowo) długo przed premierą, nie jest może najwyżej ocenioną odsłoną serii, ale nota 87/100 na Metacritic robi wrażenie. Jeszcze lepiej gra Microsoftu wypada w kontekście tego, że ponad połowa z 60 przyznanych jej not to co najmniej "dziewiątki", a poniżej "ósemki" schodzi tylko trzy razy. Strzelanina na wyłączność Xboksa 360 ma nawet jedną "dwóję" (tak, 2/10), wystawioną przez zaczynający słynąć ze skrajnie niskich not serwis Quarter to Three (2/10 dostały jeszcze choćby Resident Evil 6 i Syndicate, a 4/10 Sleeping Dogs czy Max Payne 3).
Redaktor wspomnianej strony Halo 4 nazywa "lśniącym podstarzałym psem, który nie zna żadnyc nowych sztuczek" i twierdzi, że lepiej bawił się z przystosowaną do współczesnych standardów, odnowioną wersją pierwszego Halo. Ta opinia jest na szczęście odosobniona, dominują zaś głosy zachwytu. To pokazuje, jak bardzo mylili się ci, którzy nie wierzyli, że 343 Industries może skutecznie pociągnąć markę Halo ku kolejnym sukcesom. Przyznaję, sam byłem sceptycznie nastawiony co do przyszłości serii po tym, jak ze swoim dzieckiem postanowiła się rozstać ekipa Bungie. Twórcy czwartej części do tej pory służyli bowiem jedynie za wsparcie, dbając o inżynierię i inne rzeczy gołym okiem w grach niewidoczne, a także pomniejsze sprawy, jak niektóre z map do multiplayera.
Próżno szukać w katalogu 343 Industries samodzielnego projektu wysokobudżetowego. Obawy o to, że sama znajomość serii Halo od podszewki nie wystarczy w kontekście braku niezbędnego - wydawać by się mogło - doświadczenia, wydawały się uzasadnione, a przynajmniej niepozbawione podstaw. Studio tym teoriom zadaje jednak kłam pokazując, że można zadebiutować w wielkim stylu i udźwignąć ogromne oczekiwania, jakie niewątpliwie były związane z premierą Halo 4. Brawa należą się również Microsoftowi, który zaufał własnemu studiu, zamiast oddawać ukochaną serię w ręce obcych. Teraz gigant z Redmond może zbierać plony swojej odważnej decyzji.
Światowa premiera Halo 4 wypada w najbliższy wtorek. Trudno oszacować, ile egzemplarzy gry uda się rozprowadzić w tygodniu otwierającym sprzedaż. Tym niemniej, warto pochwalić Microsoft jeszcze za jedną rzecz - że obstaje przy robionych na naprawdę bezprecedensową skalę akcjach promocyjnych przy okazji każdej kolejnej premiery gry spod znaku Halo. Zamiast pakować miliony w reklamy telewizyjne i internetowe (no dobra, na to fundusze też się na pewno znalazły), gigant z Redmond przerobił księstwo Liechtensteinu, z wieloma jego cennymi zabytkami, w... strefę wojny Halo, próbując jak najwierniej odtworzyć świat gry. Krótki reportaż z tego wydarzenia, w którym nie mogło rzecz jasna zabraknąc fanów serii, zamieszczamy poniżej.
W Polsce odtworzonego świata Halo 4 co prawda nie znajdziemy, ale we wtorek o 18.00 warto zjawić się pod Pałacem Kultury i Nauki, gdzie rodzimy oddział Microsoftu rozstawi się ze stanowiskami do gry w nową produkcję 343 Industries i zapewni przybyłym moc atrakcji.
Zobacz też: Gra tygodnia #41: Medal of Honor: Warfighter