Gra, którą ktoś wyciągnął ze śmietnika i postanowił ją dokończyć, może być co najwyżej średnia, prawda? Nieprawda! Sleeping Dogs pokazuje, że skreślając go ktoś się brutalnie pomylił.
Gra, którą ktoś wyciągnął ze śmietnika i postanowił ją dokończyć, może być co najwyżej średnia, prawda? Nieprawda! Sleeping Dogs pokazuje, że skreślając go ktoś się brutalnie pomylił.
Sleeping Dogs nie jest arcydziełem audiowizualnym; jako zagorzałego fana obu Mafii boli mnie, że system jazdy samochodami po mieście jest arcade'owy, a nie symulacyjny; a niektóre niedociągnięcia techniczne zwyczajnie kują w oczy. Nie będę zakłamywał rzeczywistości, nie będę kłamał samemu sobie - produkcja United Front Games koło doskonałości nawet nie stała. A mimo to ma w sobie to urzekające bogactwo i nietuzinkowość - pokażcie mi inną grę, w której główny bohater może iść na karaoke, albo obstawiać zwycięzcę w nielegalnych walkach kogutów.
Jest wreszcie i fabuła. Z jednej strony trochę przewidywalna i kończąca się niesamowitą rzeźnią (bo tak było najłatwiej), a przy tym dość niespodziewanie nabierająca zawrotnego tempa, a z drugiej na tyle interesująca, że trudno się od niej oderwać - czy to na rzecz zmyślnie zaprojektowanych zadań pobocznych (do nich jeszcze wrócę), czy "prawdziwego życia". Skoro pojawił się u mnie syndrom "jeszcze jednego zadania", to ocena tego - kluczowego dla mnie - aspektu musi być pozytywna. Opowieść dodatkowo zyskuje na tym, że prowadzona jest dwutorowo. Główny bohater to gliniarz działający pod przykrywką, który pnie się po kolejnych szczeblach mafijnej drabiny, ale nie zapomina przy tym o służbie i śledztwach policyjnych. Ten dualizm jest może nieco naiwny, ale grunt, że sprawdza się w akcji.
Sleeping Dogs ma ponadto jeden z najlepiej zaprojektowanych systemów walki, z jakim dane mi było się zetknąć. Mnogość wyprowadzanych ciosów i combosów robi wrażenie. Jakby tego było mało, gra pozwala także na skorzystanie z okolicznych urządzeń - wrzucenie przeciwnika do zbiornika komunalnego, wepchnięcie go w budkę telefoniczną i poprawienie słuchawką albo przytrzaśnięcie opadającą roletą są równie brutalne, co efektowne. A przy tym skuteczne, bo definitywnie eliminują danego nieprzyjaciela. I ten element rozgrywki ma swoje minusy, ale w obliczu tak szerokiej palety działań pozostają one w cieniu.
Miało być jeszcze o zadaniach pobocznych. Są one znakomicie wplecione w opowieść, a przy tym naprawdę różnorodne. Raz bierzemy udział w nielegalnych wyścigach ulicznych (szkoda tylko, że ich poziom trudności jest tak dramatycznie niski), by położyć policji na tacy nieuchwytnych dotąd piratów drogowych, innym razem pomagamy znajomemu mafiozie ściągnąć haracz z opornego wierzyciela. Raz hakujemy kamerę ochrony, by wskazać mundurowym dilerów narkotykowych, kiedy indziej kradniemy niewinnym obywatelom ich auta, podstawiając je następnie do lokalnej dziupli. Jest też udzielanie pomocy napotkanym ludziom czy znajdywanie skradzionych statuetek mistrza kung-fu, który w podzięce uczy nas nowych ciosów i udziela życiowych rad. W Sleeping Dogs z pewnością jest co robić, a misje poboczne nie mają nieprzyjemnego zapachu nudy.
Jeśli zatem lubujecie się w przygodowych grach akcji opartych przede wszystkim na walce wręcz, macie ochotę na niezłą, wciągającą, a przy tym bardzo brutalną opowieść i nie odrzuca Was nieco słabsza warstwa techniczno-wizualna, dajcie Sleeping Dogs szansę. Ta gra rozkwitnie w Waszych rękach.
W tym roku, z racji uruchamiania nowej wersji serwisu, niestety nie udało nam się zorganizować wyborów gry roku dla naszych użytkowników. Zamiast tego przygotowaliśmy serię wpisów od ekipy gram.pl prezentujących nasze prywatne gry roku i najbardziej wyczekiwane przez nas tytuły. Zachęcamy również do dzielenia się własnymi typami w komentarzach.