Amerykańscy politycy dyskutują o wpływie gier na wzrost agresji. W rolę adwokata branży wcielił się podczas ostatniego spotkania z inwestorami John Riccitiello.
Amerykańscy politycy dyskutują o wpływie gier na wzrost agresji. W rolę adwokata branży wcielił się podczas ostatniego spotkania z inwestorami John Riccitiello.
Jego słowa odnoszą się do trwającej w amerykańskim parlamencie dyskusji na temat wpływu brutalnych gier na wzrost agresji w społeczeństwie. - Mógłbym długo mówić o tym, jak ludzie w Danii, Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Kanadzie pochłaniają z brutalnych mediów tyle samo, albo jeszcze więcej niż Amerykanie, a jednak notuje się w tych państwach znacznie mniej aktów przemocy z udziałem broni. Nie w tym rzecz. Grunt, że przeprowadzone badania, na które wydano setki milionów dolarów, nie były w stanie wykazać jakiegokolwiek związku, bo go tam po prostu nie ma - podkreślał Riccitiello.
- Wszystko to ubiegłego lata powędrowało do Sądu Najwyższego. Grupa ludzi podsumowała dostępne dane, przedstawiła je Sądowi Najwyższemu, a ten na ich podstawie stwierdził, że przysługuje nam pełne prawo do wolności wynikających z pierwszej poprawki, z których korzystają też inne media. Wygląda na to, że to percepcja jest problemem, z którym musimy się siłować - dodał dyrektor wykonawczy EA.