Menadżer społecznościowy BioWare, Chris Priestly, napisał, że wydarzenia w nowej odsłonie serii nie muszą być powiązane z poprzednimi częściami, dlatego Mass Effect 4 nie jest najlepszą nazwą.
Menadżer społecznościowy BioWare, Chris Priestly, napisał, że wydarzenia w nowej odsłonie serii nie muszą być powiązane z poprzednimi częściami, dlatego Mass Effect 4 nie jest najlepszą nazwą.
- Nazwanie kolejnej gry Mass Effectem 4 albo ME4 źle jej służy i zdaje się wywoływać sporo zamieszania – napisał Priestly. – Już ogłosiliśmy, że trylogia komandora Sheparda się zakończyła i że nie pojawi się on / ona w kolejnej części. Już widzę ludzi mówiących „cóż, będą musieli wybrać kanoniczne zakończenie”. Nie, ponieważ wydarzenia nie muszą toczyć się po (wydarzeniach znanych z trylogii). Ani przed nimi. Ani równolegle. Ani dotyczyć postaci, które znacie.
Tego samego zdania jest szef BioWare Montreal, Yanick Roy, który uważa, że „czwórka” w tytule kolejnej części implikuje pewną liniowość i wskazuje na pewien rozwój mechaniki rozgrywki i fabuły przedstawionej w poprzednich odsłonach Mass Effecta. Dodał jednak, że pokazane w nich wydarzenia i wybory gracza nie będą traktowane tak, jakby nigdy nie istniały, ale historia nie będzie się na nich skupiać. Wyjaśnił, że uniwersum gry jest tak bogate, że nie trzeba ograniczać się do jednego wątku.
Gra aktualnie znajduje się we wczesnej fazie tworzenia i wszystko może się jeszcze zmienić, dlatego nie usłyszymy o niej konkretnych informacji jeszcze przez kilka następnych miesięcy. Póki co, wiadomo, że ma ona działać na silniku Frostbite 2 i że główny bohater ma być zupełnie inny niż komandor Shepard.