Serwis GamesIndustry przeprowadza analizę i podaje nazwiska sześciu potencjalnych kandydatów do zastąpienia Johna Riccitiello.
Serwis GamesIndustry przeprowadza analizę i podaje nazwiska sześciu potencjalnych kandydatów do zastąpienia Johna Riccitiello.
I tu jawi się pytanie, które nurtuje osoby zaciekawione dalszym losem EA odkąd stało się jasne, że John Riccitiello z końcem marca pożegna się ze stanowiskiem - kto obsadzi to gorące krzesło? - Jest kilku byłych dyrektorów EA z umiejętnościami niezbędnymi do prowadzenia firmy - uważa inny analityk, Michael Pachter.
Dziennikarz serwisu GamesIndustry, Chris Morris, bierze pod lupę sześć potencjalnych kandydatur. Oto one.
Probst był dyrektorem wykonawczym EA w latach 1991-2007. Wielu uważa ten okres za złoty wiek firmy. Po ustąpieniu ze stanowiska nadal aktywnie działał w firmie, jest największym pojedynczym udziałowcem, a więc będzie mu zależało na dalszym rozwoju spółki, a do tego inwestorzy zapewne zareagowaliby na jego nominację z radością. Ta kandydatura jest jednak bardzo mało prawdopodobna. Probst już raz ustąpił z własnej woli i raczej swojego zdania na ten temat nie zmienił. Jest on ponadto dyrektorem Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego, który teraz ma na głowie przygotowania do zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi.
Moore może pochwalić się CV, które zaimponowałoby praktycznie każdemu. Z sukcesami dowodził Segą i oddziałem Xboksa w Microsofcie, a do tego jest jednym z bardziej lubianych dyrektorów w branży, zarówno przez producentów, jak i graczy (z tym ostatnim trudno mi się zgodzić - przyp. red.). Jest sympatyczny, bystry, a do tego zna EA od wewnątrz siedząc w spółce już sześć lat. Inwestorzy byliby zapewne zadowoleni z takiego wyboru, ale mówi się też, że słabą stroną Moore'a są finanse. Wydawca może się więc zdecydować na kogoś dysponującego innym zestawem umiejętności.
Gibeau ma pewne interesujące pomysły związane z przyszłością branży. Jest fanem grania na komputerze i forsował granie w modelu free-to-play już od 2011 roku - a to był czas, kiedy większość wydawców nie brała go w ogóle pod uwagę. Przeciwko niemu są jednak dwa poważne argumenty: Star Wars: The Old Republic i nieudany restart Medal of Honor. Oba te tytuły obciążają właśnie jego konto, dlatego inwestorzy mogą oponować wobec tej kandydatury.
Lasky to były dyrektor wykonawczy Jamdat oraz były wiceprezes wykonawczy działu EA poświęconego urządzeniom przenośnym. Od kilku lat był głośnym krytykiem działań Riccitiello i już przed jego zwolnieniem mówił, że odchodzący dyrektor wykonawczy Electronic Arts pcha firmę na złe tory. Obecnie jest członkiem zarządu w wielu spółkach branżowych: Gaia, Riot Games, Gaikai, thatgamecompany i NaturalMotion. Lubi wyzwania, a kierowanie EA z pewnością należałoby do takich zaklasyfikować.
Gordon przez lata był dyrektorem kreatywnym EA i maczał palce w wielu głośnych produkcjach spółki. W 2008 roku odszedł dołączając do firmy venture capital Kleiner Perkins Caufield & Byers, gdzie inwestował w takie zespoły, jak Ngmoco czy Zynga. Z pewnością wniósłby wiele kreatywności do spółki, bo ma nosa do tego, co sprawdza się w grach. Nigdy nie przejawiał jednak specjalnego zainteresowania kierowaniem EA i nie ma żadnych podstaw by sądzić, że to się teraz zmieniło.
Brown ma za sobą dwie warty w Electronic Arts. Pierwszą pełnił w latach 1998-2000, gdy był dyrektorem ds. operacyjnych w studiu Redwood Shores. Przez cztery ostatnie lata sprawował zaś funkcję dyrektora finansowego spółki. Teraz jest dyrektorem ds. finansowych i operacyjnych w firmie telekomunikacyjnej Polycom. Jego odejście z EA nie wywołało zadowolenia wśród inwestorów (ceny akcji spadły o 4 proc.). Był szanowany i energiczny, a zakładając, że ma wizję pozwalającą wznieść firmę na wyższy poziom, zostałby powitany przez inwestorów z otwartymi ramionami.