Analitycy robią to, co potrafią najlepiej, czyli analizują. Z ich analizy wynika, że nowe odsłony flagowych serii Sony i Microsoftu zawiodły, a dużo lepiej poradził sobie Bioshock: Infinite oraz Tomb Raider. Analizujmy dalej.
Analitycy robią to, co potrafią najlepiej, czyli analizują. Z ich analizy wynika, że nowe odsłony flagowych serii Sony i Microsoftu zawiodły, a dużo lepiej poradził sobie Bioshock: Infinite oraz Tomb Raider. Analizujmy dalej.
Zawiodły zatem zrzucone z taśmociągu sequele. A jak poradziły sobie na pozór bardziej innowacyjne gry (na pozór, bo to też kolejne części sprawdzonych marek)? Lepiej. W 33 dni w USA sprzedano 696.000 kopii Tomb Raidera, a Bioshock: Infinite potrzebował 10 dni, by zniknąć z półek w 665.000 sztuk. Brawo.
Wyniki sprzedaży gier konsolowych zaliczą tym samym spadek względem zeszłego roku, ale sprzedaż gier na PC wzrosła w porównaniu do marca 2012 o aż 66%. To zasługa SimCity i Starcraft: Heart of the Swarm.
Co przesądziło o kiepskich wynikach pewniaków? Przesyt fanów czy brak uzasadniającej wydatek czwórki w tytule? A może gracze nie lubią prequeli? Być może kombinacja wszystkich trzech powodów. Ważne, że potwierdziły się dzięki temu dwie sprawy. Ambitniejsze i nie idące na łatwiznę gry mogą sprzedawać się lepiej niż blockbustery (tak, to gry multiplatformowe z natury schodzące lepiej, ale cieszmy się z małych rzeczy), a Sony i Microsoft muszą zacząć kombinować. Dojne krowy zaczynają dawać coraz mniej mleka.