Zabawny mamy rynek, gdzie ze względu na koszta każdy boi się podejmować ryzyko i tworzyć gry wyjątkowe, a produkty podobne do innych często się nie sprzedają ze względu na słabszą jakość od pierwowzorów.
Zabawny mamy rynek, gdzie ze względu na koszta każdy boi się podejmować ryzyko i tworzyć gry wyjątkowe, a produkty podobne do innych często się nie sprzedają ze względu na słabszą jakość od pierwowzorów.
Jak zapewne pamiętacie, Square Enix (obecnie wydający gry ze stajni Eidos) ma dojść ciekawe podejście do sprzedaży własnych gier, gdzie w roku fiskalnym 2013 imponujące 3.4 miliona kopii Tomb Raidera i 3.6 miliona pudełek z nowym Hitmanem zostało przez nich uznane za kompletną porażkę. Następny w kolejce do przetestowania chorych wymagań wydawcy stoi nadchodzący Thief.
W rozmowie z redaktorem serwisu Joystiq, Stefan Roy, producent czwartej odsłony serii Thief, został poproszony o odniesienie się do takiego podejścia wydawcy. Odpowiedzią Stefan przypomina skazańca, którzy wybiera się na walkę na śmierć i życie. "Żadnych kompromisów. Tworzymy tę serię od nowa i wierzę, że mamy przy tym tylko jedną szansę".
I wygląda na to, że moje porównanie nie jest tym razem takie nietrafione. "Nie możemy powiedzieć 'oj, nie wyszło, wyjdzie następnym razem'. Mowy nie ma, nie tak to działa Musimy dostarczyć dobry produkt i ściśle współpracować z ludźmi od marketingu, by rozgłos wokół gry był jasny i klarowny". Widać rynek kieruje się zasadami, gdzie ze względu na koszta nikt nie ma zamiar podejmować ryzyka - a już na pewno nie dwa razy.
Miejmy nadzieję, że to rzeczywiście sam Eidos jest odpowiedzialny za jakość gry, bez bawienia się w idiotyczne wymogi wydawców pokroju niepotrzebnego multiplayera, czy też wstawiania zombie wszędzie, gdzie popadnie, "bo tak robią najlepsze gry konkurencji". Jako że mamy posuchę na rynku dobrych gier skradankowych, byłoby miło, gdyby Thief pokazał klasę. Na coś pieniądze w nadchodzącej generacji przecież muszę wydawać.