Tom Francis pracował przy logiczno-plaftormowej skradance Gunpoint po godzinach. Przed premierą wyznaczył sobie próg zarobku, po przekroczeniu którego może rzucić chałturę i poświęcić się pasji. Gunpoint przekroczył go sześciokrotnie.
Tom Francis pracował przy logiczno-plaftormowej skradance Gunpoint po godzinach. Przed premierą wyznaczył sobie próg zarobku, po przekroczeniu którego może rzucić chałturę i poświęcić się pasji. Gunpoint przekroczył go sześciokrotnie.
Gunpoint zrodziła się jako pokazówka, która miała mi zapewnić stanowisko dewelopera, ale praca przy niej była tak satysfakcjonującą, że już go nie chcę, a sukces komercyjny tak duży, że już nie będę go nigdy potrzebował.
Francis jest teraz sam sobie sterem, okrętem i żeglarzem.
Mogę teraz robić gry na całego przez kilka najbliższych lat. Co lepsze, mam totalną wolność twórczą. Nie ma presji, że kolejna gra musi zarobić tyle a tyle. Mogę zrobić co mi się żywnie podoba.
Często mówi się o niskich kosztach produkcji wśród niezależnych twórców. Francis pobił chyba jednak wszelkie rekordy. Gunpoint pochłonął - uwaga - 30 dolarów. Tyle właśnie Tom wydał trzy lata temu Game Makera 8. Nic dziwnego, że gra zwróciła się w 64 sekundy od premiery.
Sukces nie oznacza jednak, że Francis zmieni swoje podejście do klienta. Gunpoint ukazał się z darmowym demem i ten sam los spotka jego kolejne gry.
Nie chciałem, żeby ktokolwiek płacił za Gunpoint zanim przygotuję darmowe demo. W ten sposób każdy mógł przekonać się czy gra działa na jego sprzęcie i czy mu się podoba. Nie wiem czy i jak mocno demo wpłynęło na sprzedaż Gunpoint, ale to już bez znaczenia - chcę w ten sposób traktować ludzi, a niesamowite przyjęcie Gunpoint oznacza, że mogę sobie na to pozwolić.
Amen.
Sympatyczny i rozgarnięty facet, możemy mieć z niego jeszcze dużą pociechę. Jeśli zastanawiacie się czymże jest Gunpoint, to filmik na dole odpowie na to pytanie. Podoba się? Nic prostszego. Sprawdźcie demo, a potem sypnijcie Tomowi groszem. Na pewno nie zmarnuje tych pieniędzy.