Désilets walczy o 1666: Amsterdam, bo gra jest tego warta

Piotr Bajda
2013/06/27 18:50
1
0

Na początku maja Patrice Desilets rozstał się (znowu) z Ubisoftem, tym razem w atmosferze skandalu. Echa odejścia twórcy to zawieszenie jego tajemniczego projektu 1666 i zapowiedź wystąpienia na drogę sądową. Desilets po raz kolejny potwierdza, że zamierza walczyć o swoje.

Désilets walczy o 1666: Amsterdam, bo gra jest tego warta

Skrót wydarzeń: Desilets zrobił dla Ubisoftu kilka gier z Prince of Persia: Sands of Time oraz Assassin's Creed na czele i opuścił koncern na rzecz THQ. Po jakimś czasie THQ upadło, a Desilets wrócił "na stare śmieci" razem ze swoim oczkiem w głowie - 1666: Amsterdam. Nowy kontrakt zakładał pełną swobodę kreatywną oraz zwrócenie praw do marki, gdyby jej produkcja została anulowana. Po rozstaniu się z Desiletsem Ubisoft użył jednak kruczka prawnego. Prace nad grą jedynie zawiesił, co oznacza, że Patrice nie ma co liczyć na odzyskanie swojego dziecka. Chyba, że rację przyzna mu sąd. Desilets zapowiedział walkę o swoje, a na konferencji Gamelab w Barcelonie potwierdził, że nie złoży broni.

Na razie mogę tylko powiedzieć, że walczę. Przepraszam Was chłopaki, ale gra była niesamowita. I wciąż taka jest. Mam nadzieję ją odzyskać i dokończyć dla Was - dla siebie też.

GramTV przedstawia:

Desilets ma też coś do powiedzenia na temat kondycji całej branży.

Nasze medium wciąż jest w powijakach. Z punktu widzenia produkcji i kodowania jest znacznie łatwiej coś wysadzić w powietrze niż stworzyć interakcję z istotą ludzką w centrum. To dużo subtelniejsze niż zabijanie. Kiedyś tam dotrzemy i wielka szkoda, że nie mogę dokończyć 1666, bo chodziło w niej przede wszystkim o to.

Komentarze
1
Aquma
Gramowicz
27/06/2013 19:55

Biznes biznesem, ale to jednak trochę skurczysyństwo. Skoro i tak nie mają zamiaru kończyć projektu, a w umowie był wyraźny zapis na ten temat, to trzeba było się zachować porządnie i oddać markę twórcy. Desilets byłby szczęśliwy, mogąc kontynuować pracę, gracze może dostaliby do rąk o jedną grę więcej (dobrą, albo nie - tego nie sposób stwierdzić), a Ubisoft straciłby na tym jedynie franczyzę, której przy natłoku własnych projektów i tak szczególnie nie potrzebuje.A tak, w wyniku niezdrowej pazerności, tracą wszyscy - z Ubisoftem włącznie, bo znów wokół niego śmierdzi, choć nieco innym, niż jeszcze do niedawna zapaszkiem.