Mogę powiedzieć, że marka Call of Duty jest mocniejsza niż kiedykolwiek. - słyszymy z ust CEO wydawniczego działu Activision Erica Hirshberga. Czy ma argumenty na podparcie tej tezy?
Mogę powiedzieć, że marka Call of Duty jest mocniejsza niż kiedykolwiek. - słyszymy z ust CEO wydawniczego działu Activision Erica Hirshberga. Czy ma argumenty na podparcie tej tezy?
To wszystko twarde wyznaczniki. Jak sprzedaje się nasza zawartość? Podoba się ludziom? Wygląda na to, że wszystko idzie zgodnie z planem. Są też inne, słabsze wyznaczniki jak ruch w mediach społecznościowych czy wyświetlenia filmików. Dużo osób czeka na Ghosts. Budowanie na fundamentach zaangażowanej społeczności to zazwyczaj dobry znak.
A według Hirshberga jest na co czekać.
Teraz wszystko sprowadza się do wydania kolejnej świetnej gry. Dlatego mierzymy z Ghosts wysoko, zaczynając od zera. Nie robimy kolejnego Modern Warfare. Pozwalamy Infinity Ward stworzyć zupełnie nową narrację i nowy zestaw postaci.
Stworzyliśmy świat, w którym Ameryka nie dominuje, lecz jest przytłoczona przez inne potęgi. To otworzyło nowe możliwości w wizualiach i rozgrywce. Przetasowujemy wszystko. Nowe pomysły trafiają też do multiplayera. Dodajemy dynamiczne mapy, dodajemy kustomizację postaci.
Kampania będzie... widzieliście co pokazywaliśmy na E3? Jest cudowna. Chodzi o emocje. To zupełnie inny ton, inne uczucia. Musimy wydawać za każdym razem świetną grę i jestem pewien, że z Ghosts osiągniemy coś wyjątkowego.
Zastanawiam się czy z L.A. dotarły do nas właściwe materiały z Call of Duty: Ghosts. Ja widziałem tylko fajnego psa i archaiczny gameplay.
Ok, jestem trochę złośliwy. Ghosts to pierwsze Call of Duty, na które - powiedzmy - czekam od czasów Modern Warfare 2. Nowe okoliczności, Riley (co poradzę, lubię psy) i zaangażowanie Stephena Gaghana dają nadzieje na dobrą, intensywną przygodę. To kolejny raz ten sam kotlet, ale tym razem chociaż polany świeżym sosem. Miejmy nadzieję, że smacznym.