ZombiU, jeden z najciekawszych tytułów na Wii U nawet nie zbliżył się do zwrócenia kosztów produkcji. O sequelu nie może być mowy. Na wsparcie EA Nintendo też nie ma co liczyć.
ZombiU, jeden z najciekawszych tytułów na Wii U nawet nie zbliżył się do zwrócenia kosztów produkcji. O sequelu nie może być mowy. Na wsparcie EA Nintendo też nie ma co liczyć.
Musimy zapewnić kreatywności tych gier odpowiednią publikę. Mamy nadzieje, że sprawy nabiorą rozpędu. Na chwilę obecną mówimy "poczekajmy do Bożego Narodzenia, a potem zobaczymy co dalej."
Sytuacją Wii U nie jest zachwycony także Peter Moore z EA.
Na start przygotowaliśmy cztery gry. Zawiedliśmy się jeśli chodzi o sprzedaż. Jako firma musimy rozsądnie rozdzielać nasze zasoby.
Martwi nas brak zaangażowania w tryby sieciowe na Wii U. A to kluczowe dla naszej działalności. Zainteresowanie online jest tak małe, że ledwie opłaca się utrzymywać serwery. Konsola wydaje się być zupełnie oderwana od przyszłości EA - tej przyszłości, która daje naszym grom uczucie przynależności do społeczności. Na chwilę obecną Wii U wydaje się platformą offline'ową.
Ubisoft od początku mocno wspierał Wii U, ale dopłacanie do interesu zraziłoby każdego. Jeśli sytuacja się nie zmieni, Nintendo straci kluczowego partnera. A nie ma ich wielu, nie może sobie pozwolić na utratę Francuzów. EA od dawna podchodzi do Wii U co najmniej sceptycznie. Koncern raz już zrywał więzi z konsolą, a potem się do krytykujących Ninny wypowiedzi odcinał. Za odcięciem nie poszły jednak żadne konkretne czyny. Weźmy na przykład silnik Frostbite 3, na którym EA zamierza budować swoją przyszłość. Oczko w głowie DICE gier na Wii U nie napędzi. Rzeczywiście decydują ograniczenia sprzętowe czy to wygodna wymówka dla Moore'a i spółki? Nieistotne. Liczy się, że najważniejsze gry "Elektroników" z Battlefieldem 4 na czele ominą dziecko Big N szerokim łukiem.