– Praca na sprzęcie obecnej i następnej generacji to dwie różne rzeczy i na pewno miało to swój wpływ na obsuwę. Fakt, że next-genowa zawartość ciągle jeszcze się zmienia, też zrobił swoje. Ale i tak kluczowym czynnikiem były elementy wymagające po prostu dopracowania. Gra przecież nie ma być zwykłym shooterem, to ma być shooter, w którym będzie kierowanie pojazdami i skradanie, nie zabraknie narracji i elementów fabularnych. Każda ta składowa musi być dopieszczona. – powiedział Pete Hines z Bethesdy.
– To nie jest tak, że robimy FPS-a, w którym jeśli strzelanie jest OK, to 16-godzinna zabawa sprawi masę radochy, bo cały czas robi się to samo. Nie chcemy przygotować gry z serii Wolfenstein, którą tylko się odhaczy. Mamy zamiar dać graczom coś, co będzie zawierać wszystkie wspomniane elementy – dodał.
Hines przy tym zapewnia, że Machine Games robi wszystko, by jak najszybciej dostarczyć tytuł graczom, ale zaznacza, że Bethesda nie popędza ekipy deweloperskiej – wspólnym celem jest wydanie jak najbardziej dopracowanego produktu. – To musi być najlepsza odsłona serii w historii i nie ma mowy, by iść na skróty. Gra nie będzie miała takiej mocy jak Wolfenstein 3D z historycznego punktu widzenia, ale jest w stanie być lepszą produkcją – zakończył.