Parę dni temu przedstawiciel Deep Silver zapewniał, że seria Metro nigdzie się nie wybiera. Mało tego, wydawca ma co do niej ambitne plany, zakładające wypłynięcie na szersze wody. To rodziło pewne obawy.
Parę dni temu przedstawiciel Deep Silver zapewniał, że seria Metro nigdzie się nie wybiera. Mało tego, wydawca ma co do niej ambitne plany, zakładające wypłynięcie na szersze wody. To rodziło pewne obawy.
Media i fani zinterpretowali te słowa jako plan Deep Silver na pozbawienie Metro kluczowych elementów rozgrywki czy "ogłupienie" gry w celu zachęcenia szerszej, casualowej publiki. Rozumiemy obawy i chcemy zapewnić fanów, że Deep Silver nie zamierza pozbawić Metro jej unikalnego DNA.
Rozumiemy, że to dzięki pasji i zaangażowaniu fanów Metro przeistoczyło się z hitu małej grupy w prawdziwy, rozpoznawalny hit. Jakikolwiek kierunek obierzemy z kolejną grą (wciąż jesteśmy na etapie budowania deski kreślarskiej), będzie zbudowana na posępnych, postapokaliptycznych fundamentach atmosfery, angażowania, wyzwania i głębi, które wyróżniają Metro z tłumu.
Jak zatem Deep Silver zamierza trafić do szerszego grona odbiorców? Wyższą jakością, budowaniem świadomości marki i otwieraniem się na graczy. Przykład to port Metro: Last Light na Maca, który wyląduje w przyszłym miesiącu.
To pierwszy etap większej inicjatywy, by przedstawić Metro masom bez narażania na szwank jej najmocniejszych punktów.
Jesteście odrobinę spokojniejsi o przyszłość serii?