Oczywisty żart: część fanów Call of Duty nie zrozumie tej analogii. Ale bądźmy poważni. Darujmy sobie złośliwości i wysłuchajmy Marka Rubina.
Oczywisty żart: część fanów Call of Duty nie zrozumie tej analogii. Ale bądźmy poważni. Darujmy sobie złośliwości i wysłuchajmy Marka Rubina.
Rubin został zapytany czy jednoczesna premiera na dwóch generacjach sprzętów ogranicza Call of Duty: Ghosts na PS4 i Xboksie One.
Nie sądzę, by to ograniczało next-genowe wersje. Z mojego punktu widzenia, pierwsza gra na nowe konsole jest najtrudniejsza do stworzenia. To jak pierwsza randka. Nie wie się o sobie zbyt wiele i trzeba wszystko zrozumieć w biegu. Przy drugim spotkaniu jest - rzecz jasna - znacznie lepiej (o ile do niego dojdzie - dop. autora), ale pierwsza randka bywa niezręczna.
Weźmy na przykład Call of Duty 2 i to, jak gra wyglądała nawet w porównaniu do Call of Duty 4. To znaczny krok naprzód. Myślę, że teraz zobaczymy coś podobnego. Mam nadzieję - jako twórca gier, a nie tylko Call of Duty - że zobaczymy ogromny przeskok wraz z dojrzewaniem generacji.
Poruszono też kwestię naporu ze strony Destiny i Titanfall oraz wypatrywanych przez wielu zmian w formule Call of Duty.
Tak, jest duża presja. W pewnym sensie łatwiej byłoby nam zrobić nową grę, która nie jest Call of Duty i nie niesie ograniczeń. To łatwe wyjście.
Jest dużo trudniej ze świadomością, że to co robisz jest ważne dla wielu osób i formuła podoba im się w takiej formie. Zmienianie tego co roku jest wielkim wyzwaniem i napędza naszą pasję. Stajemy się własnymi największymi krytykami. Po premierze oceniamy co zagrało, a co nie. Rozkładamy wszystko na czynniki pierwsze. To motywuje do dalszej pracy z marką, a nie łatwego wyjścia. - kończy Rubin.