Wyjęty z Top Guna strzelec jedynej (uznanej) bramki Polaków we wczorajszym starciu z Czarnogórcami pojawia się na moment w 0:34. Bądźcie czujni.
Co roku, po każdej kolejnej reklamie FIFA nie mogę pozbyć się wrażenia niewykorzystanego potencjału. Z futbolem w roli główniej da się stworzyć porywające dzieła reklamowej sztuki, co udowadniają raz po raz potentaci odzieżowi. Potencjał jest jeszcze większy, gdy mówimy o futbolu z gier wideo, gdzie można sobie pozwolić na naginanie zasad, a jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia. EA idzie z kolei w coraz większą abstrakcję, polegając w zasadzie jedynie na uśmiechniętych buziach najlepszych piłkarzy i dziwnych metaforach. Ciągnięte za vanem kanapy nie robią takiego wrażenia, jak porządny piłkarski spektakl, w którym pierwsze skrzypce gra trzymający pada.
Z drugiej strony, to EA liczy zyski, a ja nie nakręciłem w życiu żadnej reklamy. Mogę się mylić.
Dobra, kończę marudzić i odliczam dni do 26 września, czyli premiery FIFA 14.