Spodziewaliście się czegoś innego?
Spodziewaliście się czegoś innego?
Jest też japoński rock w tle. Jak się bawić, to się bawić.
Namco Bandai zwariowało na punkcie promowania Dragon Ball: Battle of Z. Od lipca zarzucono nas dużą galerią i zwiastunem, pokaźną porcją informacji i kolejną galerią, jeszcze jednym i jeszcze większym rzutem obrazków, dokładką - nie zgadniecie - grafik i niemal pięcioma minutami rozgrywki, wieściami o premierze (nieprędkiej) na zachodzie z gratisem w postaci screenshotów oraz - póki co - finałową paczuchą ujęć.
Mają rozmach.