Geneza Call of Duty to ciekawa historia, którą zdążyliśmy już parę razy usłyszeć. Wciąż pojawiają się jednak nowe fakty.
Geneza Call of Duty to ciekawa historia, którą zdążyliśmy już parę razy usłyszeć. Wciąż pojawiają się jednak nowe fakty.
Seria Call of Duty i tworzące ją studio Infinity Ward powstało niejako na złość Electronic Arts. W czasach, gdy to Medal of Honor rozdawało karty wśród militarnych strzelanek niezależna ekipa 2015 Inc. stworzyła uważaną przez wielu za najlepszą (osobiście wolę Frontline) odsłonę serii - Medal of Honor: Allied Assault. Z niewiadomych przyczyn EA postanowiło jednak powierzyć lejce marki komuś innemu, co się ekipie 2015 szczególnie nie spodobało.
Los postanowił splątać utalentowany zespół z Activision, które dostrzegło potencjał na detronizację ówczesnego króla strzelanin i powołało do życia Infinity Ward, inwestując w ich pierwszy projekt. Jego tytuł roboczy brzmiał...
MOH Killer.
Zuchwale i ambitnie, bo takie też było Infinity Ward w swoich początkach. Justin Thomas, który odpowiadał wówczas za kierunek artystyczny wspomina:
Nazywanie nas pokornym zespołem byłoby błędem. Projekt nazywał się MOH Killer zanim znaleźliśmy oficjalny tytuł. Skupiliśmy się bardziej na dobrej zabawie niż sukcesie, wychodząc z założenia, że jeśli będziemy się dobrze bawić, to zjawi się i sukces. Chcieliśmy zrobić świetną grę i przebić poprzednie projekty.
Udało się, bo historię marki Call of Duty znamy doskonale.
Po latach trzon Infinity Ward w atmosferze skandalu rozstał się z Activision. Pierwszy powstający dla Electronic Arts projekt nowego zespołu (pod nazwą Respawn) nazywa się Titanfall. Jak myślicie, należy się dopatrywać w tym tytule jakiejś symboliki?