A w zasadzie miał, bo zbiór cały czas puchnie i gier jest już ponad 11 tysięcy.
A w zasadzie miał, bo zbiór cały czas puchnie i gier jest już ponad 11 tysięcy.
43-letni Michael Thomasson z Buffallo to na pozór zwyczajny mąż, ojciec 5-letniej Anny oraz projektant gier i wykładowca w miejscowym college'u. Nocą zakłada jednak maskę, by strzec miasta przed...
Nie, to nie jedna z tych historii. Michael ma jednak drugie życie - gry wideo. Zaczęło się od dość traumatycznego przeżycia. Jako 12-latek dostał pod choinkę swoją pierwszą grę - Cosmic Avenger. Problem w tym, że nie miał koniecznego do jej odpalenia ColecoVision i na pojawienie się konsoli w domu musiał czekać równy rok. To wówczas rozpoczęła się misja, celem której jest zdobycie każdej gry oraz konsoli na świecie (choć faworytem wciąż zostaje starusieńkie ColecoVision).
Na ten moment Thomasson ma w swojej kolekcji ponad 11 tysięcy gier. Byłoby ich więcej, gdyby nie wyboje po drodze - Michael dwukrotnie musiał pozbyć się swojej kolekcji. Po raz pierwszy w roku 1989, by kupić Segę Mega Drive. Po raz drugi dziewięć lat później, pieniądze przeznaczając na wesele (spokojnie, wybranka wiedziała w co się pakuje.
Na uzupełnianie zbiorów wydaje rocznie nie więcej niż 3000 dolarów, a obecną ich wartość wycenia na 700-800 tysięcy dolców. Niestety, Michael może poświęcić grom zaledwie trzy godziny w tygodniu, co oznacza, że większość kolekcji nigdy nie poczuje ciepłego dotyku palców grającego.
Poprzedni rekord wynosił 8616 gier i należał do Richarda Lecce'a, numizmatyka z Florydy.
Są wśród nas jacyś kolekcjonerzy? Pochwalcie się swoimi zbiorami, nawet jeśli nie są tak imponujące jak u Michaela.