Gry z serii X nie były majstersztykiem, ale przyzwyczaiły swoich fanów do przyzwoitego poziomu. X Rebirth tej reguły się niestety nie trzyma - jego średnia ocen jest wręcz zatrważająco niska.
Gry z serii X nie były majstersztykiem, ale przyzwyczaiły swoich fanów do przyzwoitego poziomu. X Rebirth tej reguły się niestety nie trzyma - jego średnia ocen jest wręcz zatrważająco niska.
Na szczycie wciąż rosnącej wieży powodów do narzekań znajduje się nawigacja w przestrzeni kosmicznej, która w X Rebirth jest wprawiającą w osłupienie udręką.
Niezależnie od tego, co uda się załatać w patchach i na ile uda się poprawić stabilność gry, z uwagi na słaby system sterowania, okropny interfejs i słabe tempo pozostanie ona nieprzyjemna dla wszystkich, poza najbardziej tolerancyjnymi kosmicznymi dżokejami.
X Rebirth z czasem będzie stawało się coraz lepsze, a każdy, kto ma na tyle otwarty umysł, by pod warstwą marki X dostrzec także samą grę, może nawet znaleźć tu wiele godzin całkiem przyjemnej rozrywki.
Pomysł jest całkiem niezły - przywrócić do życia całe uniwersum X w bardziej komfortowy sposób, z poprawioną obsługą i zarządzaniem. Wydana wersja jest jednak katastrofą, wypełnioną mnóstwem błędów i problemów natury projektowej, przez co nie będzie ona satysfakcjonująca ani dla wiernych fanów, ani nowych graczy. Przestaliśmy oceniać grę po ponad 40 godzinach rozgrywki, kończąc na wersji 1.13, która nadal nie była satysfakcjonująca z uwagi na masę występujących w niej błędów.
Rozgrywka to istny koszmar, głównie przez morze błędów i niedociągnięć. Trudno sobie wyobrazić, by Egosoftowi skutecznie udało się posprzątać ten bałagan.
Uniwersum wypełnione jest nudnymi ludźmi, żyjącymi na nudnych stacjach kosmicznych. Nic więc dziwnego, że z gry wieje nudą. Nie ma choćby jednej rzeczy, której Albion Prelude, a w zasadzie każda inna gra z serii X, nie robiłaby lepiej, może poza kilkoma elementami graficznymi. Nawet gdy błędy zostaną naprawione, dziwaczne decyzje projektowe pozostaną i będą równie frustrujące i nieintuicyjne jak w dniu premiery.
X Rebirth może będzie warte zakupu na steamowej wyprzedaży za kilka lat, po wypuszczeniu stu łatek i dziesiątek modów, które stworzą zupełnie inną grę. Ta produkcja jest bowiem całkiem dobrym materiałem dla twórców modów. W dniu swej premiery X Rebirth jest zaś zwyczajnie zepsutą, pełną wad i niemal niegrywalną czarną dziurą.
Niezależnie od poziomu entuzjazmu, jaki żywisz do serii X, najlepsza rzecz, jaką możesz zrobić z Rebirth, to nie dać się złapać jego grawitacji. Jedyne, co może ona wyrządzić, to fatalna kraksa.
X Rebirth to najbardziej rozczarowujący pecetowy tytuł 2013 roku.
Gdzieś w tym bałaganie jest X taki, jakiego znamy i lubimy: mniejszy, ale ładniejszy i solidniejszymi podwalinami. Z problemami takimi jak zatrzymujące grę błędy i złe decyzje projektowe cała ambicja gdzieś się jednak rozpływa.