Okazuje się, że same wielkie roboty to za mało, by rozpalić oczekiwania.
Okazuje się, że same wielkie roboty to za mało, by rozpalić oczekiwania.
Przepis na zwiastun Battlefielda czy Call of Duty jest prosty: wybierz najefektowniejsze oskryptowane akcje z kampanii, ładnie je zmontuj, dodaj podniosłą muzykę - i voila - licz wyświetlenia, kliknięcia i westchnięcia. Z grą opartą tylko o zabawę dla wielu graczy, w dodatku zbudowaną z kilku różnych mechanik już tak łatwo nie jest. Ale Respawn znalazło sposoby na trafienie do publiki.
Zmagania z promocją Titanfall przybliża producent gry, Dave McCoy:
Było ciężko adekwatnie przedstawić Titanfall. Jeśli przyjrzeć się temu co robimy, to jest to dalekie od innych FPS-ów. Bez wielu oskryptowanych momentów z kampanii do ujęcia z kilku kamer filmowy zwiastun od razu odpada.
Zamiast tego pokazujemy niezmontowane segmenty rozgrywki trwające od 3 do 5 minut (na razie - nadchodzi oczywiście więcej!), by pokazać jak toczy się gra. Zaczynanie jako Pilot, ścieranie się z SI i innymi graczami, bieganie po ścianach wokół Tytana, zdobycie Tytana, wspięcie się do niego, walki z innymi Tytanami z deptaniem ludzi, katapultowanie i tym podobne. W każdym momencie dostępne jest wiele mechanik i upchnięcie wszystkich w jednym materiale jest trudne.
Dlatego też zabieraliśmy bardzo wczesne wersje pre-alpha gry na Gamescom czy PAX, by normalni gracze mogli w nią zagrać. Żadne ilości wypolerowanego marketingu nie zastąpią trzymania pada w ręku.
Nie było łatwo, ale cel najwyraźniej udało się osiągnąć. Titanfall to jedna z najgorętszych gier pierwszej połowy tego roku. Premiera 13 marca.