Czyli o klimacie, straszeniu i wierności oryginałowi w nowej grze o Obcym raz jeszcze.
Czyli o klimacie, straszeniu i wierności oryginałowi w nowej grze o Obcym raz jeszcze.
Przed Creative Assembly trudne zadanie: zmazać plamę na honorze marki po blamażu w postaci Aliens: Colonial Marines. Sami twórcy utrudniają sobie to zadanie jeszcze bardziej, starając się zbudować grę wracającą do korzeni sagi o ksenomorfach oraz czasów, gdy gry faktycznie potrafiły nas przestraszyć. Zapewniali o tym w ostatnich dziennikach deweloperskich, teraz powtarzają raz jeszcze.
Jeden z głównodowodzących projektem, Alistair Hope opowiada:
Naszą główną inspiracją jest pierwszy film, ale wszyscy jesteśmy wielkimi fanami survival horrorów, więc punktów odniesienia nie brakuje. - zdradza.
Od Condemned z obozu SEGI za sprawą szokująco brutalnej walki, po starsze gry jak Clockwork Tower, gdzie bezbronny bohater musiał ukrywać się przed czyhającym horrorem. - podaje przykłady.
Kluczowa jest jednak wierność filmowi Ridleya Scotta z 1979 roku. Wierność idąca tak daleko, że - jak obiecują twórcy - w grze nie znajdzie się żadna technologia wynaleziona po 1979 roku. Oznacza to masę przełączników, pstryczków, zero ekranów dotykowych oraz zawodność sprzętu. Co ciekawe, Creative Assembly nagrywało rozgrywkę na kasetach VHS, odtwarzało ją na starych telewizorach CRT i tak zrzucony obraz wrzucało z powrotem do gry. Wszystko, by Alien: Isolation sprawiała wrażenie filmu z końca lat 70-tych.
Więcej o grze opowiedzą Wam sami twórcy.