Okazuje się, że dzięki dodatkowemu czasu całość została odpowiednio dopieszczona i poprawiona, choć gra nie doczekała się większych zmian.
Okazuje się, że dzięki dodatkowemu czasu całość została odpowiednio dopieszczona i poprawiona, choć gra nie doczekała się większych zmian.
Jeżeli sądziliście, że opóźnienie wynikało z faktu, iż twórcy musieli wprowadzić zmiany głęboko ingerujące w grę - możecie się rozczarować. Jak przyznał dyrektor kreatywny projektu, Jonathan Morin, większość wykonanych prac to dopieszczanie produkcji. - Prawda jest taka, że nie zaczęliśmy wrzucać do gry kolejnych "ficzerów" jeden po drugim. Kuszącym jest, by zacząć planować "dodajmy to, i jeszcze to, a także tamto", ale rzeczywistość jest taka, że kończy się na robieniu tych samych rzeczy w kółko - wyjaśnia Jonathan Morin.
- Naszym nowym punktem startowym była prawie ukończona gra, a więc mądrym posunięciem było nie dotykanie zbyt wielu rzeczy. Musieliśmy dokładnie wiedzieć, co chcemy zmienić i poradzić sobie z tym w bardzo precyzyjny sposób. Już wtedy mieliśmy ogromną grę. Pozostało jedynie upewnić się, że wszystko łączy się ze sobą w odpowiedni sposób. Tak naprawdę nie dodaliśmy do gry nic wielkiego. Raczej usprawniliśmy całość - powiedział J. Morin dodając, że dodatkowy czas był niezwykle przydatny w kwestii naprawienia istniejących bugów w grze. - Kiedy jesteś już na końcu prac, nie masz czasu na robienie niektórych rzeczy w sposób, w który byś chciał. Nagle okazało się, że mamy więcej czasu do prac nad grą, która już wtedy działała dobrze. I to był nasz nowy punkt startowy - dodał Jonathan.
Osobiście po takich słowach liczę na to, że co jak co, ale zbyt wielu błędów w Watch Dogs nie uświadczymy. Inaczej zacznę podejrzewać, że większość dodatkowego czasu spożytkowana została na przepustkę sezonową.