Spencerowi - jak każdemu wysoko postawionemu białemu kołnierzykowi w tej branży - zdarzało się pleść głupoty, ale tym razem chyba ma rację. Granie na PC nie porywa tłumów.
Spencerowi - jak każdemu wysoko postawionemu białemu kołnierzykowi w tej branży - zdarzało się pleść głupoty, ale tym razem chyba ma rację. Granie na PC nie porywa tłumów.
Mówią o tym same wyniki sprzedaży gier, które nie pozostawiają wątpliwości: na PC się nie zarabia. Brak nawyku kupowania gier na premierę, całkowicie wypleniony zresztą przez obłędne promocje na Steamie czy rosnące jak grzyby na deszczu bundle robi swoje. Wydawcy nie palą się szczególnie do wydawania gier na PC (choć oczywiście to robią, bo koszty portu na PC są znacznie niższe niż przy przenoszeniu na inną konsolę, a roszczeniowe petycje pominiętych graczy to zawsze cios wizerunkowy), a już na pewno nie garną się do promowania ich z PC jako wiodącą platformą.
A gdzie gry promuje się najmocniej? Na E3 właśnie. Tak Phil Spencer z Microsoftu tłumaczy marginalizację grania na PC podczas największej imprezy growej świata.
Odpowiadam za gry wideo w Microsofcie. Gdy układamy strategię grową w firmie, wybieramy na czym się skupić, to jest moje zadanie. Można dysputować, że gry na Windowsie nigdy nie miały się lepiej w tym względzie, że największe marki jak League of Legends czy World of Tanks przyćmiewają osiągnięcia na konsolach w kwestii monetyzacji i liczby graczy. To dzieje się na PC.
Ale E3 to impreza sprzedażowa. To także impreza konsolowa, więc nie wydawała się dla mnie najlepszym miejscem na promowanie grania na Windowsie, ale Windows i gry na nim są dla sukcesu Microsoftu kluczowe.
Dla nas E3 to impreza konsolowa i impreza Xboksa. Dla nas w Microsofcie Xbox jest marką grową. Za jego sprawą możemy wypełnić arenę, ściągnąć miliony ludzi przed ekrany i pokazać nowe gry. To marka, na której zależy ludziom.
Gdzie zatem promować gry na PC? Spencer ma pomysł.
Są wielkie turnieje growe wypełniające areny. Myślę, że tam da się znaleźć dla nich przestrzeń.
I właśnie dlatego takie GTA V zapowiada się hucznie na PS4, by dopiero potem tylnymi kanałami sprecyzować, że w drodze jest także wersja na PC. Nie powinniśmy się jednak na to obrażać bo taki rynek zbudowaliśmy swoimi portfelami, a dzielenie się na wyimaginowane obozy to w dzisiejszych czasach oznaka sporego zacofania. Nie ma konsolowców i PC-towców. Oba sprzęty są tak powszechne i przystępne, a obie grupy tak się przemieszały, że są po prostu gracze.