Ma rację?
Ma rację?
Studio Robot Entertainment próbuje z Orcs Must Die: Unchained wykroić dla siebie kawałek pożądanego przez wszystkich tortu ze świeczkami składającymi się w literki F2P. Sukces na tym poletku (zresztą nie tylko na nim) oznacza jednak napływ graczy stawiających zepsucie zabawy innym na pierwszym miejscu. Jednostki takie zwykło nazywać się graczami toksycznymi. Jak zamierza radzić sobie z nimi ekipa Robot?
Nijak. Projektant Orcs Must Die: unchained, Jerome K. Jones twierdzi, że sieciowych rozrabiaków nie da się wyplenić, więc próbuje szukać pozytywów w ich napływie.
Prawdopodobnie jest coś dobrego w toksycznych graczach pojawiających się i zostających z naszą grą. Na przykład to, że to oznaka dobrej gry. Utrzymuje ich zainteresowanie i nie pozwala odejść. Pobudza ich na tyle, by im zależało.
Oni nigdzie sobie nie pójdą. Szczerze mówiąc, nie chcemy, żeby sobie poszli. Są potrzebni. To oni pobudzają ją do rozwoju, wydłużają jej życie. Dają jej pasję. Jeśli coś im się w twojej grze spodoba, bronią jej zaciekle. Ci ludzie nadstawiają za twórców karku.
Nie wydaje mi się, że to źli ludzie. Trzeba po prostu starać się radzić sobie z nimi w sposób, który działa najlepiej. - twierdzi Jones.
A ja się z nim nie zgadzam.
Pierwszym błędem Jonesa jest przypisywanie internetowym chamom lojalności. Sam fakt, że ktoś wykorzystuje daną grę jako ujście dla swojego nieprzystosowania społecznego nie czyni z niego wielkiego, skłonnego do walki o jej dobre imię fana. Zaryzykuję stwierdzenie, że taki jegomość po ewentualnym banie szybko znajdzie sobie kolejną produkcję do uprzykrzania zabawy innym.
Jones zdaje się także zapominać, że toksyczni gracze mogą wyrządzić grze więcej krzywdy niż pożytku, zniechęcając do zabawy nie tylko stawiających w niej pierwsze kroki, ale również tych bardziej doświadczonych graczy. Tych, którzy szukają rozrywki, a nie użerania się z kimś po drugiej stronie kabla. I o ile potentat pokroju Riot Games może sobie na ten odpływ kilku procentów pozwolić, tak dopiero próbujący zawojować rynek twórcy nie powinni rozkładać rąk, tłumacząc się, że "nie da się nic zrobić". Zawsze da się coś zrobić. Uwaga, nadchodzi frazes: wystarczy chcieć. Ale tę lekcję Robot Entertainment może zrozumieć dopiero po oblaniu innej, równie ważnej: nie wszyscy użytkownicy są sobie równi.