Frontier Developments zapewnia, że dane przetwarzane na serwerach są bardzo ważne - bez nich tryb offline byłby obdarty z wielu ważnych elementów.
Frontier Developments zapewnia, że dane przetwarzane na serwerach są bardzo ważne - bez nich tryb offline byłby obdarty z wielu ważnych elementów.
- Galaktyka, fabuła, zadania - to wszystko musi do siebie pasować. Oznacza to, że w trybie single-player trzeba łączyć się z serwerem od czasu do czasu - wyjaśnił David Braben, reżyser Elite: Dangerous. - Ma to też taką zaletę, że każdy może brać udział w zdarzeniach w całej galaktyce. W pełni funkcjonalny tryb offline byłby ograniczony w nieakceptowalnym stopniu i bardzo statyczny w porównaniu z dynamiczną rozgrywką, nad którą pracujemy.
- Tryb online pozwala na nieustanną ewolucję galaktyki, w której opowieść rozwija się w zależności od działań dowódców. Eksploracja jest również kluczowym czynnikiem - to bardzo ważne, by to, co odkryje gracz w single-playerze pasowało do odkryć innych graczy - czy to w single-, czy w multiplayerze. W ten sposób możemy zaoferować złożony, spójny świat.
Reakcja na to ogłoszenie była do przewidzenia - gracze nie są zachwyceni, delikatnie ujmując. Producent wykonawczy Michael Brookes zapewnia, że celem studia nie było zdenerwowanie ludzi. Po prostu twórcy musieli podjąć decyzję - dać zbyt okrojony single-player albo pozostać przy wymogu ciągłego połączenia z serwerem.
Elite: Dangerous ukaże się w połowie grudnia.