Trwa sezon publikacji wyników finansowych giełdowych spółek za 2014 rok. To dobra okazja do przyjrzenia się kondycji niektórych polskich producentów gier. Na przykład CI Games.
Trwa sezon publikacji wyników finansowych giełdowych spółek za 2014 rok. To dobra okazja do przyjrzenia się kondycji niektórych polskich producentów gier. Na przykład CI Games.
Warszawskie studio to wdzięczny materiał na obserwacje. Sytuacja w CI Games zmienia się jak w kalejdoskopie i nie pozwala się nudzić ani przez chwilę. W 2009 roku Marek Tymiński, prezes spółki nazywającej się wtedy jeszcze City Interactive zapowiadał, że jego firma nie boi się rozkręcającego się wówczas kryzysu finansowego. Były ambitne plany, włącznie z otwieraniem kolejnych oddziałów w nawet tak egzotycznych miejscach jak Peru. Jak łatwo się domyślić, City Interactive szybko uciekało z nietrafionych inwestycji. Później była premiera Sniper: Ghost Warrior i przełomowy dla spółki moment. Pieniądze zaczęły spływać szerokim strumieniem. Z nich niestety wiele nie zostało. Zarząd wydawał je na lewo i prawo, ale zbudował z nich co najwyżej optymistyczną wizję rozwoju, a nie solidne fundamenty przedsiębiorstwa na miarę oczekiwań jego władz. W najlepszym okresie, w kwietniu 2011 roku, cena jednej akcji kosztowała ponad 36 zł. Dzisiaj wynosi jedynie 7-8 zł. Od dłuższego czasu panuje tendencja spadkowa.
W jaki sposób CI Games nie wykorzystało swojej okazji do stania się największym (pod niemalże każdym względem) polskim producentem gier? Rzućmy okiem na studia otwierane i utrzymywane z pieniędzy zarobionych na sprzedaży Sniper: Ghost Warrior.
Po premierze Sniper: Ghost Warrior tylko jedna produkcja CI Games odniosła komercyjny sukces. Był to oczywiście Sniper: Ghost Warrior 2. Pozostałe projekty okazały się jedynie porażkami. World of Mercenaries nawet nie zostało wydane, a Alien Rage i Dogfight 1942 przeszły kompletnie bez echa (a szkoda, osobiście cenie sobie te produkcje i polecam kupić). Jeszcze większym dramatem był Enemy Front. W projekt zaangażowano około 30 mln złotych. Większa część tej sumy nigdy się już nie zwróci. Co gorsza, produkcja ta spowodowała znaczące opóźnienie Sniper: Ghost Warrior 3. Trzecia część największego hitu CI Games powstaje nie od 2013 roku (czyli premiery drugiej odsłony cyklu), a maja zeszłego roku (czyli zakończenia prac nad Enemy Front). Nadzieją na przyszłość jest Lords of the Fallen? Optymiści i pesymiści znajdą argumenty potwierdzające ich tezy.
Najlepiej jednak spojrzeć na wyniki finansowe. Postanowiłem porównać je z rezultatami osiągniętymi przez największą polską spółkę z branży gier**. Wybrałem dane z dwóch ostatnich lat oraz jednego, szczególnie istotnego okresu (2010 rok w przypadku CI Games, wtedy premierę miał Sniper: Ghost Warrior oraz 2012 rok dla CD Projektu, w którym na Xboksa 360 trafił Wiedźmin 2 przyczyniając się do osiągnięcia rekordowych wyników spółki). Tabelę możesz zobaczyć poniżej.
W skrócie, przychody CI Games rosną, z kolei wyniki CD Projektu są coraz słabsze (chociaż nadal imponujące). Z kolei giełdowy kurs pokazuje jak na dłoni, jak wygląda sytuacja obu przedsiębiorstw. CD Projekt drożeje z kilku powodów. Powoli rozwija się GOG. W 2014 roku wygenerował 64 mln zł przychodu (31 mln zł to zasługa studia CD Projekt RED, 1 mln zł to „Inne”). Z kolei w segmencie produkcji gier wielkimi krokami zbliża się premiera Wiedźmina 3. Dla analityków więcej niż pewne jest to, że wybije ona finansowe wskaźniki w górę. Prognozowany zysk grupy za 2015 rok to około 140 mln złotych (dane DM BZ WBK). Jak wygląda to w przypadku CI Games? Zeszłoroczne 109 mln zł przychodu to rekord spółki. Rzuć jednak okiem na kolumnę przedstawiającą zysk netto. Rok wcześniej, kiedy swoją premierę miał Sniper: Ghost Warrior 2, spółka zarobiła „na czysto” prawie 30 mln zł. W 2014 roku, mimo iż przychody były minimalnie wyższe, dochód wyniósł marne 2,3 mln zł. Zarząd winą obarcza słabą sprzedaż Enemy Front. Do tego doszły duże koszty związane z wprowadzeniem do sprzedaży Lords of the Fallen.
Tłumaczenie dobre jak każde inne. Oczywiście można zrozumieć zwiększenie się kosztów, ale mimo wszystko mizerny zysk sprawił, że ciężko uwierzyć w świetlaną przyszłość spółki. W końcu w przyszłym roku CI Games czekają tylko małe premiery, jak DLC do Lords of the Fallen i wersja na urządzenia mobilne. Co jeszcze ciekawsze, spółka wypowiedziała umowę z Deck 13. Dzisiaj absolutnie nie wiem, kto miałby dla CI Games zrobić Lords of the Fallen 2. Zmiana podwykonawcy oczywiście może wyjść na dobre, ale patrząc na wcześniejsze działania studia mam spore wątpliwości. Taki sam koniec w przeszłości spotkał między innymi The Farm 51 (Alien Fear, sprawa trafiła nawet do sądu) oraz Vivid Games (mobilny Sniper: Ghost Warrior, gra była prawie gotowa, a mimo wszystko CI Games nie potrafiło jej wydać). To nie jednorazowy wybryk, a recydywa. Lords of the Fallen zamiast być nowym rozdziałem w historii CI Games, staje się kontynuacją dotychczasowego trendu. Nie ma w Polsce studia, którego decyzje trudniej jest mi zrozumieć. Przestałem już liczyć, że kiedykolwiek się to zmieni.
*W pierwotnej wersji wkradł się drobny błąd. Studio w Rzeszowie faktycznie przeszło przez masowe zwolnienia, ale część załogi pozostała, a więc tamtejszy oddział nadal istnieje
**CD Projekt RED wart jest obecnie 1,8 mld złotych, co jest wynikiem nieosiągalnym dla innych krajowych spółek. Niestety mało transparentny jest Techland, którzy może mieć większe przychody i zysk. Póki jednak producent Dying Light nie wejdzie na giełdę, ciężko będzie porównywać jego wyniki do CD Projektu.