Jeśli wciąż się zastanawiacie, czy warto wybrać się na nowe Gwiezdne wojny, pierwsze recenzje raczej nie odwiodą Was od tego pomysłu.
Jeśli wciąż się zastanawiacie, czy warto wybrać się na nowe Gwiezdne wojny, pierwsze recenzje raczej nie odwiodą Was od tego pomysłu.
"Nie jest to film idealny, zresztą to niemożliwe, ale na każdy drobiazg, do którego można się przyczepić, przypada 10 rzeczy zrobionych dokładnie tak, jak powinny. Nikt nie wyjdzie z kina zawiedziony, i to pomimo histerycznie wysokiego poziomu oczekiwań" - pisze Jamie Graham na łamach Total Film. Brian Truitt z USA Today przekonuje, że widzowie znów poczują się jak dzieci, które doczekały się czegoś prawdziwie wyjątkowego.
"Absurdalny, melodramatyczny, sentymentalny, ekscytujący, emanujący energią" - tak VII Epizod Gwiezdnych wojen charakteryzuje Peter Bradshaw z Guardiana. Manolha Dragis na łamach The New York Times dostrzega w filmie "eskapizm rodem ze starej szkoły, a jednocześnie futurystyczną wizję pluralistycznego świata, w którym żyje publika".
Entertainment Weekly nie może się nachwalić zakończenia Przebudzenia Mocy. Empire kwituje krótkim: "Prequel to nie jest. Możemy znów oddychać". Washington Post docenia z kolei emocje i narrację. Nie wszyscy są jednak zachwyceni. "Bezwtydność, z jaką film odtwarza największe hity marki, jest zaskakująca. To satysfakcjonujący posiłek, ale to tylko resztki warte 200 milionów dolarów" - pisze Kyle Smith z New York Post.
Time krytykuje natomiast Abramsa za brak odwagi. "Kiedy odnawiasz jedną z najbardziej obsesyjnie uwielbianych marek we współczesnym kinie, lepiej jest przeciwstawiać się oczekiwaniom, czy je spełniać? J.J. Abrams idzie na kompromis, w wyniku czego film ostatecznie cierpi - jest idealnie adekwatny. Tylko dlaczego zadowalać się adekwatnością?" - pyta Stephanie Zacharek.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!