Szaleństwo ogarnęło cały świat, dlaczego by się nie przyłączyć? Wystarczą wygodne buty, chęć wyjścia z domu i chwila lektury, żeby przyswoić podstawy.
Szaleństwo ogarnęło cały świat, dlaczego by się nie przyłączyć? Wystarczą wygodne buty, chęć wyjścia z domu i chwila lektury, żeby przyswoić podstawy.
To najnowsza gra o łapaniu stworków oparta o klasyczne anime, które możecie kojarzyć z dzieciństwa (zakładając, że jesteście już pełnoletni ;)). Pokemon Go jest oparte o mapy Ziemi zaczerpnięte z Google Maps na które „nałożono” odpowiednie lokacje i miejsca losowego „spawnu” Pokemonów. Światem gry jest więc cały nasz glob, na którym nie brakuje miejsc w których występują wyjątkowo rzadkie Pokemony, jak i pokemonowych pustyń. Nie brakuje również miejsc wyjątkowo ważnych, w których pełno jest Pokestopów czy Gymów (o tym później). Granie w Pokemon Go zmusza nas do wyjścia z domu, przy czym jeżeli będziemy poruszać się powyżej pewnego tempa (mówi się o maksymalnej prędkości wynoszącej 10km/h), to podróż nie będzie nam się liczyła do wykluwania jajek (o tym również później), ani nie zdobędziemy za nią doświadczenia właściwego pieszym wędrówkom.
Naszym zadaniem jest oczywiście złapanie jak największej ilości stworków, trenowanie ich, ewoluowanie nimi, zdobywanie kolejnych poziomów (zarówno Pokemonów jak i naszego trenera). Z czasem możemy przyłączyć się do jednej z trzech drużyn (Mystic – niebiescy, Instinct – żółci, bądź Valor – czerwoni). Twórcy zapowiadają, że wkrótce ma pojawić się również możliwość wymieniania się Pokemonami, a także światowy ranking, który pomoże ostatecznie rozstrzygnąć kto jest niekwestionowanym mistrzem Pokemon.
Pokemon Go jest w tej chwili dostępne na urządzenia z iOS (iPhone 5+, iOS 8+) i Android (w wersjach od 4.4 do 6.0.1). Odnośnie tych drugich warto jest wspomnieć, że aplikacja nie wspiera sprzętów z procesorem Intela. Potrzebny będzie nam również działający nadajnik GPS, a także stałe połączenie z siecią. Pokemon Go co chwila pobiera nowe dane, a przecież musimy odejść poza zasięg naszego domowego Wi-Fi. Na szczęście nie są to wielkie pakiety – przez kilka dni dosyć intensywnego grania (co najmniej kilkanaście godzin z włączoną apką) pobrałem 63,15 MB poprzez program Pokemon Go i 7,99 MB przez Mapy Google. Tę drugą wartość podaję, chociaż nie wiem czy wynika ona z zabawy w łapanie Poksów, czy może używałem nawigacji w ostatnim miesiącu (bo z takiego okresu telefon zlicza mi download). Trzeba natomiast wspomnieć, że aplikacja bardzo mocno „żre” baterię. Jeżeli chcecie wybrać się na dłuższą wędrówkę, dobrze jest naładować urządzenie na 100%, albo wziąć ze sobą powerbank.
Grę już wkrótce pobrać będzie można ze sklepów AppStore i Google Play. Póki co Androidowcy z naszego kraju mogą sięgnąć po plik .apk i zainstalować Pokemon GO ręcznie. Posiadacze „jabłuszek” mają trochę trudniejsze zadanie, bo muszą zalogować się na konto Apple ID z podanymi danymi bilingowymi na któryś z krajów w którym aplikacja jest już dostępna.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że gracze oszukujący przy użyciu aplikacji typu „fake-GPS”, symulujące obecność i ruch w dowolnie podanym miejscu już teraz są banowani, chociaż z czasem pewnie pojawią się trudno wykrywalne boty. Jeżeli jednak już teraz planowaliście wirtualnie wybrać się na wycieczkę na pustynię, żeby złapać Geodude’a czy Sandshrewa, to zdecydowanie lepiej jest poczekać na rodzinną wycieczkę do Egiptu i uczciwie okrążyć piramidy w ich poszukiwaniu.
Po uruchomieniu gry czeka nas krótka pogadanka z profesorem Willowem. Zaproponuje nam on na start jednego z klasycznych Pokemonów: Charmandera, Bulbazaura bądź Squirtle’a. Możliwe jest odblokowanie na starcie Pikachu, musicie tylko zignorować pojawienie się wspomnianej trójki na mapie i parę razy od nich odejść na taką odległość, żeby zniknęła z ekranu. Wtedy natkniecie się na elektryczną mysz.
Szybko zorientujecie się, że inaczej niż w klasycznych Pokemonach nie musimy walczyć z każdym napotkanym stworem aby go złapać. Trafiając na dzikiego zwierza pozostaje nam wycelować w niego aparatem, a następnie przeciągnąć palec z dołu w górę ekranu, mając na uwadze odległość i odchylenie, rzucając w ten sposób Pokeballem. Grając zauważycie, że wokół Pokemona obecne są dwa okręgi – jeden stale obecny, a także drugi obkurczający się w zapętleniu. Chcąc zwiększyć swoje szanse na to, że stwór nie ucieknie z kulistego więzienia powinniśmy rzucać w momencie w którym obydwa okręgi są możliwie blisko siebie (jeżeli rzut wyjątkowo się udaje pojawia się komunikat „Nice!”). Szczególne znaczenie ma to w momencie, kiedy zaczynamy łapać nieco rzadsze i silniejsze Pokemony.
Dokonywanie większości czynności w Pokemon Go przyniesie nam korzyści. Przyjmują one wielorakie postaci, przede wszystkim punktów doświadczenia (im wyższy level naszego trenera, tym na silniejsze trafiamy stwory). Łapanie Pokemonów zwiększa również zapas naszego „Stardustu” – czegoś w rodzaju materiału, który zużywamy ulepszając czy ewoluując nasze Pokemony. Opłaca się również łapać te stwory które już posiadamy w swojej kolekcji, przede wszystkim z uwagi na możliwość zdobycia „Candy” (indywidualnych dla danego stwora, są więc „Pidgey Candy”, „Ghatsly Candy”, itd.), których również będziemy potrzebować przy okazji ewoluowania i ulepszania naszych Poksów. Z czasem będziemy coraz silniejsi, podobnie jak nasze Pokemony. Warto wspomnieć, że stwory opisane są współczynnikiem „CP”, który po prostu wskazuje ile „siły” ma dany stwór. Rzecz jasna potworki są przypisane do żywiołów, tudzież rodzin, które wzajemnie się kontrują na zasadzie rozbudowanej gry w papier-kamień-nożyce (wodny Pokemon lepiej walczy przeciwko ognistemu, ognisty przeciwko roślinnemu, itd.). Oczywiście cudów nie ma i wyjątkowo silny stwór bez problemu nas rozniesie, nawet jeżeli będzie z rodziny teoretycznie słabszej.
W poprzednim akapicie zacząłem mówić o walkach, które oczywiście w Pokemon Go są obecne, chociaż w stosunku do gier wydawanych na przenośne konsole Nintendo są oczywiście znacząco uproszczone. Przede wszystkim potyczki toczymy wyłącznie przeciwko innym graczom, a raczej przeciwko ich Pokemonom, które stacjonują w zajętych „Gymach” – miejscach dedykowanym starciom rozsianych po mapie. Jeżeli pokonamy Pokemony pozostawione przez trenerów w danym Gymie, to zakładając, że było to miejsce zajęte przez wrogą drużynę, możemy je odbić. Wtedy my mamy możliwość zostawienia tam swojego Pokemona, który będzie strzegł danej miejscówki. A taki „lokal” warto jest utrzymać, bowiem z czasem generuje „coiny” (wirtualną walutę Pokemon Go), które wpływają prosto do naszej kieszeni, a które w innym wypadku musimy kupować za prawdziwą gotówkę.
Mechanika walk jest dosyć prosta. Tapnięcie w ekran to atak, przytrzymanie to atak specjalny (który wykorzystamy tylko po naładowaniu paska energii), a przeciągnięcie w bok to unik. Rzecz jasna do tego dochodzi kwestia statystyk, punktów zdrowia, typ Pokemonów, specyfika ataków specjalnych, itd. Aha, zapomnijcie o turach – walki w Pokemon Go toczą się w czasie rzeczywistym.
Do listy atrakcji dodać trzeba odwiedzanie Pokestopów – są to miejsca z których co jakiś czas możemy zebrać trochę niezbędnego sprzętu – nowych Pokeballi (mamy ich ograniczoną ilość), mikstur leczących, wabików na Pokemony, „eggów” i wielu innych.
Warto jest poświęcić jeszcze parę zdań na wytłumaczenie o co chodzi ze wspominanymi wyżej jajkami. Otóż mając na stanie rzeczone jajo możemy wsadzić je do podręcznego inkubatora. Każde jajko oznaczone jest kilometrami. Tak, tak – zgadliście. Oznaczenie jajka oznacza jak długi spacer musimy zrobić, żeby skorupka pękła. Jaja występują w trzech typach: 2 kilometry, 5 kilometrów i 10 kilometrów. Pamiętajcie, że aplikacja wykrywa kiedy poruszamy się tempem ponad 10 kilometrów na godzinę.
Podstawy już znacie. Jeżeli macie jakieś pytania, to zadajcie je w komentarzach, postaram się na bieżąco odpowiadać. Jeżeli nie ma wątpliwości, albo po prostu się już niecierpliwicie, to ruszajcie złapać je wszystkie!