Widmo przejęcia Ubisoftu przez Vivendi roztacza coraz szersze kręgi. Jak perspektywa ta wpływa na studia firmy? Opowiada o tym Michel Ancel.
Widmo przejęcia Ubisoftu przez Vivendi roztacza coraz szersze kręgi. Jak perspektywa ta wpływa na studia firmy? Opowiada o tym Michel Ancel.
Ancel twierdzi, że właśnie możliwość pracy nad takimi grami czyni z niezależności Ubisoftu tak ważną sprawę. Pierwsza część może i została ciepło przyjęta, ale na pewno nie była komercyjnym sukcesem. Mimo to władze francuskiej firmy dały zielone światło kontynuacji. - Oni chcą, żeby takie gry istniały - mówi o dyrektorze wykonawczym Yvesie Guillemocie i dyrektorze działu kreacji Serge'u Hascoecie.
- Kiedy budzą się rano, nie myślą o pieniądzach - mają ich tyle, że wystarczyłoby im na dziesięć żyć, gdyby dziś odeszli. To już nie jest kwestia wpływów czy pieniędzy. Jaki jest sens funkcjonowania tej firmy? Pokonanie konkurencji? Nie, Ubisoft i tak już jest w czołowej trójce. Jest nim możliwość tworzenia rzeczy, które nigdy wcześniej nie zostały stworzone. Guillemot i Hascoet są tu motorami napędowymi. Pytają: "chcecie to zrobić? Możemy to zrobić" - oznajmia Ancel.
Vivendi niedawno powiększyło swój udział w Ubisofcie do 24 proc. Wcześniej medialny gigant przejął inną spółkę założoną przez braci Guillemotów, Gameloft. O negatywnych konsekwencjach ewentualnego przejęcia mówiła wcześniej Anne Blondel, a także sam Yves Guillemot.