"Doom jest o jednym kolesiu, który jest wmieszany w wielkie rzeczy. Doom 4 był o wielkich rzeczach". Różnica wydaje się oczywista.
"Doom jest o jednym kolesiu, który jest wmieszany w wielkie rzeczy. Doom 4 był o wielkich rzeczach". Różnica wydaje się oczywista.
Producent Marty Stratton projekt ochrzcił nawet mianem "Call of Doom". - Grze było znacznie bliżej do tego typu produkcji. Mnóstwo przerywników filmowych, większe znaczenie fabuły; więcej postaci, które otaczały Cię przez całą kampanię. Zdecydowanie zupełnie inne umiejscowienie - akcja toczyła się na Ziemi - wylicza różnice między skasowaną "czwórką" a Doomem, który ukazał się w tym roku.
Stratton ocenia, że gra nie wyglądała na Dooma. Na początku zawierała nawet krycie się za osłonami i walkę z zombie. - Produkcja stała się bardziej kinowa, oskryptowana. To było ponowne wyobrażenie Dooma w nowy sposób - oznajmia. Dyrektor kreatywny Hugo Martin dodaje: - gra była świetna, ale bardziej realistyczna. Chodziło w niej bardziej o reakcję świata na inwazję piekieł. Sam pomysł mi się podobał, ale to nie był prawdziwy Doom. Doom jest o jednym kolesiu, który jest wmieszany w wielkie rzeczy. Doom 4 był o wielkich rzeczach.