John Boyega zasłynął rolą Finna w nowej trylogii Gwiezdnych wojen. Po premierze dziewiątej części sagi, aktor rozstał się z serią i teraz po niecałym roku ujawnił co naprawdę myśli o Disneyu, swojej roli oraz trzech filmach, w których brał udział. Boyega nie kryje swojej frustracji wynikającej z kwestii rasizmu, która dotknęła jego bohatera. Finn miał być ważną postacią dla uniwersum i obok Rey oraz Kylo Rena, stanowić o sile nowej trylogii. Tak się jednak nie stało i jego rola w ósmej oraz dziewiątej części została znacząco zmarginalizowana.
„Kiedy angażujesz się w projekty, niekoniecznie wszystko musi ci się spodobać. Powiedziałbym Disneyowi, że nie powinni wprowadzać czarnego bohatera, tylko po to, by reklamować nim film i promować go jako ważną postać, a następnie zepchnąć go na boczny tor. To nie jest dobre” – przyznał Boyega w wywiadzie dla GQ. Aktor nie wspomina wyłącznie o swojej postaci, ale również o bohaterach granych przez Naomi Ackie, Kelly Marie Tran, a nawet o Oscaru Isaacu, którzy jego zdaniem, zostali potraktowani w ten sam sposób.
Boyega następnie porównuje swoją rolę do bohaterów, w których wcielili się Daisy Ridley i Adam Driver: „Wiedzieliście co zrobić z Daisty Ridley, wiedzieliście co zrobić z Adamem Driverem, wiedzieliście co zrobić z tymi wszystkimi innymi ludzi, ale jeśli chodzi o mnie i Kelly Marie Tran, powiedzieliście „chrzanić to”. Chcą, żebym powiedział, że podobało mi się bycie częścią tego wszystkiego, to było wspaniałe doświadczenie. Ale nie, nie było. Powiem tak, gdy naprawdę będzie to wspaniałe doświadczenie. Wszystko co najważniejsze dali Adamowi Driverowi i Daisy Ridley. Bądźmy szczerzy. Daisy to wie, Adam też o tym wie. Każdy wie. Niczego nowego nie ujawniam”.
Aktor wspomniał również o kwestiach rasowych, które osobiście go dotknęły. „Jestem jedynym członkiem obsady, którego doświadczenie z serią było oparte na kwestiach rasowych. Zostawmy to tak. Sprawia to, że jesteś zły na taki proces, ale to czyni cię o wiele bardziej wojowniczym, to cię zmienia. Zdajesz sobie sprawę, że dostałem taką możliwość, ale jestem w branży, która nie była na mnie nawet gotowa. Ze względu na mój udział grożono bojkotem filmu. Nikt inny nie otrzymywał gróźb śmierci i przykrych wiadomości w mediach społecznościowych. Tylko dlatego, że jestem czarny i według nich nie powinienem grać szturmowca. Nikt inny nie miał takich doświadczeń. A ludzie są teraz zaskoczeni, że taka jest moja reakcja. Jestem tym sfrustrowany”.
Na koniec Boyega odniósł się do nieprzychylnych opinii o dziewiątej części serii, która na etapie produkcji napotkała wiele problemów. Reżyser J.J. Abrams zgodził się nakręcić film, a jego zmiany w serii są do dzisiaj szeroko krytykowane w internecie. „Zostawcie go w spokoju. On nawet nie miał wracać i próbować ratować tego filmu” – zaapelował aktor.
Gwiazda Gwiezdnych wojen przyznaje, że wielkie studia są zawsze przerażone i wariują, gdy w największych hitach jedną z ważniejszych ról ma zagrać czarny aktor. Mogłoby się wydawać, że po tych słowach, wprost atakujących największą wytwórnię filmową na świecie, Boyega może pożegnać się z aktorską karierą. Nic bardziej mylnego. Po londyńskich protestach przeciw rasizmowi z czerwca, gdzie aktor wygłosił płomienną przemowę, wielu reżyserów i filmowców wyraziło chęć zaangażowania Boyegi do swoich nowych filmów. Aktor nawet teraz ma ręce pełne roboty, gdyż zaangażowany jest w aż cztery kinowe produkcje i jeden serial.
