Kina w Polsce zostały zamknięte 12 marca z powodu pandemii koronawirusa. Dopiero trzy miesiące później, 6 czerwca rząd zezwolił na ponowne otwarcie placówek. Większość kin pozostała zamknięta aż do początku lipca, kiedy to sieć Multikino i Helios zachęcały pierwszych widzów do odwiedzin. Niedługo później dołączyło do nich Cinema City, otwierając wszystkie swoje placówki. Pomimo tak długiego okresu bez doświadczania filmów na dużym ekranie, ludzie niechętnie wybierali taką formę spędzania wolnego czasu. Jedynie 532 740 widzów wybrało się w lipcu do kina. Jest to spadek o prawie 90% w porównaniu do analogicznego okresu, kiedy to liczba widzów wyniosła 4 861 647 osób.
Na taką sytuację złożyły się dwa główne czynniki. Pierwszy to strach przed zarażeniem oraz niepewność co do realizowania zaleceń sanepidu przez kino. Drugim powodem jest brak wielkich premier. W lipcu premierowo zadebiutowało kilka filmów, ale tylko Scooby-Doo oraz Nieobliczalny z Russellem Crowem mogły zachęcić większą grupę widzów. Ta druga produkcja zadebiutowała w ostatni dzień lipca, więc większość osób i tak wybrała się na niego dopiero w sierpniu.
Sytuacja z poprzedniego miesiąca powinna być nieco lepsza, w obliczu tak dużych premier, jak Tenet oraz Nowi mutanci. PISF jednak przewiduje zaledwie 25-30% wzrost widowni względem lipca, który powinien wynieść około 896 155 widzów. Jeżeli te prognozy się sprawdzą, oznacza to spadek liczby widzów o 83% względem sierpnia ubiegłego roku.
O wiele lepiej powinna wyglądać sytuacja we wrześniu, a to ze względu na dwie duże premiery polskich filmów. Już w ubiegły piątek na dużym ekranie zadebiutowała nowa produkcja Patryka Vegi Pętla, która w premierowy weekend zdołała zebrać aż 178 360 widzów. Druga duża premiera to 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy, która zadebiutuje 18 września. Na łączny wynik września pracować również będzie Mulan, After 2 oraz Greenland z Gerardem Butlerem. Jeżeli tendencja wzrostowa się utrzyma, wrzesień powinien być tym miesiącem, w którym pęknie bariera miliona widzów.