Wczoraj w sieci, całkiem spodziewanie, zawrzało. Poszło oczywiście o kolejną, czwartą już obsuwę Cyberpunk 2077, która jeszcze w poniedziałek była zupełnie niedopuszczalna, a przynajmniej tak twierdzili przedstawiciele CD Projektu. Jednak stało się – poszedł komunikat, za nim fala krytyki pod adresem twórców, z groźbami śmierci włącznie. Tymczasem znany branżowy insider, Jason Schreier, podzielił się wnioskami z rozmów z kilkoma osobami odpowiedzialnymi za grę.
Abstrahując od faktu, iż wieść niesie, że wielu deweloperów o obsuwie dowiedziało się z Twittera, to jak donosi Schreier, wielu z nich, by dowieźć nam Cyberpunka 2077, dobija nawet do 100 godzin pracy tygodniowo. Oczywiście są to zakulisowe informacje, które jednak mogą nieco wpłynąć na to, jak postrzegamy kolejne obsuwy. Jeden z informatorów dziennikarza zdradził, że spotkał kilku swoich kolegów z CD Projektu i trudno było nie zauważyć, że wyglądają na fizycznie chorych.
Trudno się dziwić, 100 godzin pracy przy 6-dniowych tygodniu roboczym, to ponad 16 godzin dziennie w Night City. Nie pomaga złoty status czy wcześniejsze deklaracje o próbach uniknięcia crunchu – najbardziej dostanie się pojedynczym twórcom, bo grę w swoim czasie i tak dostaniemy. Możemy jedynie mieć nadzieję, że ta sprosta oczekiwaniom i uchroni deweloperów przed kolejnymi atakami ze strony rozwścieczonych fanów.
Tymczasem czekamy do 10 grudnia. Cyberpunk 2077 pojawi się wtedy na PC i konsolach, mamy nadzieję, dla dobra twórców.
Wczytywanie ramki mediów.
Wczytywanie ramki mediów.