Na popularnym kanale entuzjastów sprzętu przeanalizowano odwieczny problem dryfujących analogów na przykładzie DualSense do PlayStation 5.
Na popularnym kanale entuzjastów sprzętu przeanalizowano odwieczny problem dryfujących analogów na przykładzie DualSense do PlayStation 5.
Powracamy na moment do wciąż popularnego wśród konsolowych graczy tematu dryfujących gałek analogowych. Te zdążyły zaprowadzić na sale sądowe większość producentów sprzętu, ale jak wynika z analizy prowadzących popularny kanał iFixIt, usterki są nieuniknione. Jak dowiemy się z załączonego do wiadomości materiału, cykl życia gałek analogowych obliczono na około 2 miliony odchyleń i pół miliona kliknięć wbudowanym guzikiem, co wedle własnej analizy prowadzących przekłada się na ponad 400 godzin czy 7 miesięcy sporadycznego użytkowania, zanim dostrzeżemy pierwsze problemy.
Sporo w tym zakresie zależy od intensywności z jaką korzystamy z gałek analogowych i wybieranych przez nas gier, ale zdaje się, że ich potencjał jest bardzo ograniczony. Poza problemami z potencjometrem stałe użytkowanie odchyla neutralny punkt wbudowanych w joystick sprężyn, co bezpośrednio prowadzi już do zgłaszanych przez graczy nieprawidłowości. Jedynym możliwym wyjściem jest oczywiście wymiana podatnych na uszkodzenia elementów lub zakup zupełnie nowego kontrolera i chociaż materiał powstał na bazie kontrolera DualSense do PlayStation 5, to z analogów firmy ALPS korzystają też Microsoft i Nintendo.
Materiał konkluduje stwierdzenie, że żaden element sprzętu wystawiony na tak szeroki zakres użytkowania, podatny na rozmaite mechaniczne uszkodzenia i powszechne zanieczyszczenia nie ma szans zachować sprawności na dłużej.
Czy to czyni składane przez graczy pozwy i zażalenia bezpodstawnymi? Dajcie znać, co o tym sądzicie. Często wymieniacie kontrolery w pojedynczej generacji?