Miłośnicy serii Dying Light, którzy z niecierpliwością wyczekują jakichkolwiek nowych informacji na temat premiery drugiej części, na pewno pamiętają ubiegłoroczne doniesienia o nieciekawej sytuacji w Techlandzie. Oczywiście, przedstawiciele studia wszelkim doniesieniom publicznie zaprzeczyli.
Nie zmienia to jednak faktu, że zaledwie kilka godzin temu na łamach portalu The Gamer (podajemy również za serwisami Game Rant oraz Polski Gamedev) pojawił się niepokojący artykuł. Możemy w nim znaleźć wypowiedzi dziesiątki anonimowych pracowników firmy. W tekście dowiadujemy się, że jednym z największych problemów są osoby z tak zwanej góry, czyli po prostu szefostwo – wskazano chociażby na bardzo nieprofesjonalne przekazywanie informacji zwrotnej (czyli tzw. feedbacku). Tyle że jest to wierzchołek góry lodowej.Jeden z rozmówców portalu przekazał, że po ukazaniu swojego projektu przełożonym dowiedział się, że jest pedalski. Inna sytuacja, o której możemy przeczytać, to spotkanie, podczas którego rozmawiano między innymi o nowoczesnych mrocznych wiekach, które są często prezentowane we współczesnych grach – obecny wówczas na sali szef zespołu miał powiedzieć, że wtedy przynajmniej wiedziano, co się robi z kobietami.
Sytuacji wcale nie poprawia fakt, że dziennikarzom udało się porozmawiać z przedstawicielem Techlandu, Pawłem Marchewką, który nie zaprzeczył, iż wspomniane sytuacje miały miejsce – powiedział tylko, że szef, który rzucił seksistowską uwagę, został pouczony, zaś firma ma w planach odpowiednie szkolenia z zakresu komunikacji. Pracownicy wskazali również wspomnianego Marchewkę, który obsadził swoją żonę Aleksandrę w roli szefowej działu kadr, co samo w sobie poniekąd sugeruje nepotyzm, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę brak jakiegokolwiek wcześniejszego doświadczenia. Marchewka zapewnia, że ich relacja jest profesjonalna.
Ponadto mamy również jego siostrę na stanowisku szefowej działu sprzedaży międzynarodowej. Dowiedzieliśmy się, że w wyniku takiej sytuacji niektórzy znaleźli sposoby na łatwiejsze zaakceptowanie swojego projektu – poprzez chociażby przekazanie go do szefa za pośrednictwem jego żony. Dalej anonimowi pracownicy wyznają, iż braki doświadczenia tyczą się również prezesa Łukasza Janasa i Marca Albineta. Ponadto, zdaniem rozmówców serwisu The Gamer, Marchewka ma rzekomo obsesję na punkcie studia CD Projekt RED. Pracownicy mają wrażenie, że nie tyle wykonują własną pracę kreatywną, ile mają naśladować trendy.
Produkcja gry Dying Light 2 ma przebiegać chaotycznie – głównie przez nieustanne zmiany. Marchewka zaprzecza, ponieważ jego zdaniem proces powstawania gry wymaga właśnie takich nieustannych zmian oraz szukania lepszych rozwiązań. Nie znamy daty premiery tytułu, nie wiemy, czy pojawi się w tym roku, choć jeszcze w maju mówiono, że to już ostatnia prosta. Pracownicy mają być zgodni co do tego, że marketing w zasadzie niewiele robi i brak tu kompetencji. Pojawiło się również dość wymowne stwierdzenie, którym zakończymy tę wiadomość, bo prawdopodobnie nic więcej nie trzeba dodawać: ryba psuje się od głowy.