Już za kilka dni Chrisa Pratta ponownie zobaczymy na dużym ekranie jako Star-Lorda w czwartej części Thora. Aktor w szczerej rozmowie z Men’s Health poruszył kwestię swojej wiary. Gwiazdor od wielu lat krytykowany jest za powiązania z Kościołem Chrześcijańskim ZOE, który przynależy do megakościoła Hillsong wyznającego konserwatywne wartości, w tym głoszące tezy przeciwko społeczności LGBTQ. Choć już w 2018 roku Pratt odniósł się do swojej religijności, to dopiero rok później zrobiła się z tego afera, gdy Elliot Page wytknął aktorowi, przynależność do tego kościoła. Sprawa nie ucichła również rok później, gdy scenarzystka Amy Berg wywołała burzę, po której aktorzy z filmów Marvela stanęli po stronie swojego kolegi z planu. Teraz Pratt wytłumaczył, że niektórzy źle postrzegają jego osobę, chociaż nie jest on zbytnio religijny i nie ma powiązań z Hillsong.
Nie wiedziałem, że stanę się twarzą religii, kiedy tak naprawdę nie jestem osobą religijną. Myślę, że istnieje różnica między byciem religijnym — przestrzeganiem zwyczajów stworzonych przez człowieka, często przywłaszczeniem sobie czci dla tego, kogo uważam za prawdziwego Boga — a używaniem go do kontrolowania ludzi, zabierania pieniędzy, maltretowania dzieci, kradzieży ziemi, usprawiedliwianiem nienawiści. Obojętnie, co by to nie było.