Propozycja dla osób, które lubią wędkowanie, ale bez konieczności babrania się w zanęcie i łuskach. Szykujcie swoje kamizelki BOMBER.
Call of the Wild: The Angler to propozycja od studia Expansive Worlds. Ekipę deweloperów możecie znać dzięki ich wcześniejszemu hitowi zatytułowanemu theHunter: Call of the Wild. Tym razem zamiast broni palnej wyposażeni będziemy w wędkę, a gra zabierze nas w podroż o tytuł mistrza wędkarstwa. Jeśli o mnie chodzi, to nic nie może się równać z kawą pitą z termosu na molo przy wchodzącym słońcu, ale ten symulator może być ciekawą alternatywą.
Cóż, nie ma tu za dużo do opowiadania. Call of the Wild: The Angler spróbuje zaoferować nam doznania podobne do tych, które możemy przeżyć podczas prawdziwej wyprawy. Symulator ma być bardzo realistyczny. Twórcy zabiorą nas w podróż po wielu interesujących łowiskach w otwartym i tętniącym życiem świecie. Opanowując kolejne techniki i zdobywając coraz lepszy sprzęt, spróbujemy pochwycić spektakularne okazy ryb wielu gatunków, by później móc opowiadać wszystkim przy stole, że „taaaaaaaka była”, a „szczupak jest król wód”.
„Obojętnie, czy walczysz z nieustępliwym bassem wielkogębowym, czy waleczną sielawą, intuicyjny system zarzucania w Call of the Wild: Wędkarz zapewnia realistyczne i wciągające doświadczenia wędkarskie. Każdy gatunek ryb ma swoje wyjątkowe cechy i zachowania, więc konieczne będzie kontrowanie ich ruchów podczas holowania” – czytamy w opisie gry.
Dodatkowo gra będzie oferować zabawę w trybie multiplayer, dzięki czemu będziemy mogli zagrywać się w Call of the Wild: The Angler wspólnie z innymi fanatykami wędkarstwa, nawet ze Zbysiem i Mirkiem. Oficjalna data debiutu nie została jeszcze podana, ale pecetowej premiery gry powinniśmy spodziewać się jeszcze w tym roku. Zachęcam do zapoznania się z trailerem. Ciekawe, co na to wszystko Polski Związk Wędkarski, może się zainspirują i w końcu zaczną zarybiać.
