W miniony piątek na Netflixie pojawiła się kontynuacja serialu He-Man z lat 80. ubiegłego wieku. Fani wiele obiecywali sobie po tej produkcji, chcąc poznać dalsze losy kultowego bohatera. Marka od prawie dwóch dekad nie doczekała się żadnej nowej produkcji i Władcy wszechświata: Objawienie mieli być nowym początkiem dla franczyzy i wejściem He-Mana w nowe realia. Coś jednak ewidentnie poszło nie tak i już po premierze serialu fani zaczęli krytykować produkcję w mediach społecznościowych. Swoje niezadowolenie pokazali również wystawiając niskie oceny w serwisach IMDb (średnia nota 4,8/10), Rotten Tomatoes (33%) oraz Metacritic (2,1/10). Nie jest to podyktowane niską jakością serialu, ponieważ krytycy wysoko ocenili serial i na Rotten Tomatoes produkcja może pochwalić się aż 95% pozytywnych recenzji. Co więc spowodowało aż taki gniew fanów He-Mana?Uwaga! W dalszej części znajdują się spoilery z Władcy wszechświata: Objawienie
Pierwszy odcinek serialu otwiera szokująca scena, w której główny bohater He-Man, będący najsilniejszym człowiekiem na świecie, ginie w obronie Eternii. Wydaje się, że niespodziewana śmierć postaci jest tylko wabikiem, aby widz został z serialem i zobaczył, w jaki sposób He-Man powróci i czy stanie się silniejszy. Jednak jak pokazują kolejne odcinki, jego śmierć jest permanentna. Centralną postacią serialu staje się Teela, która wyrusza na misję odzyskania Miecza Mocy. Tego samego, dzięki któremu książę Adam przemieniał się w He-Mana. Teela rusza do Preternii, mitycznego królestwa zaświatów, do którego wstęp mają jedynie Czempioni Eternii. Tam odnajduje Adama i razem wyruszają z powrotem do Eternii, aby pokonać kolejne zagrożenie. Podczas walki bohater ponownie ginie, tym razem bez możliwości powrotu do świata żywych.
Zgodnie z zasadami uniwersum, każda osoba, która dobrowolnie opuści Preternię, nie ma do niej ponownie wstępu. W przypadku śmierci oznacza to brak możliwości powrotu do żywych. Zgon jest więc prawdziwy i wieczny. Książę Adam zaryzykował swoim życiem, aby obronić Eternię i teraz los świata leży w jego przyjaciołach. Serial nie jest więc historię o dalszych losach He-Mana, ale o jego drużynie, którzy muszą pokonać potężnego Szkieletora i jego armię bez pomocy najpotężniejszego człowieka. Teraz to Teela, która weszła w posiadanie Miecza Mocy, musi zastąpić He-Mana i stanąć na czele grupy.
Takie rozwiązanie nie spodobało się fanom uniwersum, którzy liczyli na inny przebieg zdarzeń. Wiele pokoleń wychowało się na walce dobrego He-Mana ze złym Szkieletorem, więc przed twórcami stanęła ogromna okazja, aby kontynuować dorobek tamtej nieco zapomnianej już serii. Wiele osób nie potrafi pogodzić się ze śmiercią He-Mana i zapowiadają, że już nigdy więcej nie wrócą do tej produkcji. Wygląda więc na to, że kontrowersyjna decyzja przyniosła więcej szkód niż pożytku, a fani He-Mana nadal muszą czekać na godny powrót swojego ulubionego bohatera.
W następstwie katastroficznej bitwy między He-Manem a Szkieletorem Eternia pogrążyła się w chaosie, a strażnicy Posępnego Czerepu rozpierzchli się. Po tym, jak tajemnice rozłączyły bohaterów na całe dziesięciolecia, przed Teelą stoi prawdziwe wyzwanie - musi ich zjednoczyć i rozwikłać sekret zaginionego miecza, aby zdążyć odbudować Eternię i nie dopuścić do unicestwienia wszechświata.
Seria została podzielona na dwie części, na które złoży się łącznie dziesięć odcinków. Pierwsza część zadebiutowała na Netflixie już 23 lipca. Przypominamy, że to nie jedyna produkcja z uniwersum Władców wszechświata, która obecnie jest w produkcji. Sony Pictures pracuje nad aktorską wersję, za którą odpowiada Aaron i Adam Nee. Według najnowszych plotek, po odejściu z filmu Noaha Centineo, to gwiazda Marvela ma zostać nowym He-Manem.