Kosmiczny mecz: Nowa era raczej nie zostanie klasykiem jak pierwsza część. Choć produkcja osiągnęła lepszy wynik od Czarnej Wdowy w premierowy weekend, to jej wyniki finansowe rozczarowują. Zdenerwowało to stowarzyszenie właścicieli kin, którzy skrytykowali Warner Bros. i Disneya za model hybrydowych premier. Również recenzenci nie mieli taryfy ulgowej dla koszykarskich przygód LeBrona i Królika Bugsa, zarzucając twórcom stworzenie marketingowego produktu, zamiast pełnoprawnego filmu. Podobne zdanie ma reżyser pierwszej części Joe Pytka, który postanowił podzielić się swoją opinią po seansie. Dlaczego musieliśmy na nią czekać tak długo? Ponieważ reżyser nie potrafił zmusić się do dokończenia filmu i podchodził do niego aż pięć razy.W ostatnim wywiadzie Pytka wyznał, że ma kilka problemów z drugim Kosmicznym meczem. Reżyserowi nie spodobała się nudna fabuła, przez którą do skończenia filmu podchodził aż pięć razy, zanim zdołał wreszcie dotrzeć do tytułowego meczu koszykówki (ten rozpoczyna się dopiero po godzinie). Wiele zarzutów miał do LeBrona Jamesa, który jego zdaniem nie wypadł tak wiarygodnie jak Michael Jordan w oryginale. Jego argumentacja skupia się na scenariuszu, w którym połączono osobistą historię byłej gwiazdy NBA z atrakcyjnym światem animków. Tego zabrakło w drugiej części i bez trudu LeBrona można byłoby zamienić z innym koszykarzem z topu. Nie spodobała mu się również drugoplanowa obsada, która nie poradziła sobie tak dobrze, jak aktorzy w oryginale. Oberwało się również ścieżce dźwiękowej, która nie pomaga w żaden sposób budować atmosfery meczu. Nazwał ją wprost „nieistotną”.
Joe Pytka nie ma dobrego zdania o drugiej części Kosmicznego meczu. Film go tak wymęczył, że musiał do niego podchodzić aż pięć razy.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!