Jerry London, reżyser miniserialu Szogun z 1980 roku, najwyraźniej nie jest zachwycony nową wersją hitu FX. W rozmowie z The Hollywood Reporter stwierdził, że twórcy współczesnej adaptacji „naprawdę nie przejmowali się amerykańską publicznością” i uznał ją za „zbyt trudną do zrozumienia” dla widzów w USA. Czy ma rację?
Szogun z 1980
Nowy Szogun opowiada bardziej o polityce, niż o miłości?
Choć FX-owski Szogun zdobył ogromne uznanie i pobił rekordy nagród Emmy, zdobywając także Złote Globy, London wydaje się nie do końca rozumieć jego fenomen. Reżyser podkreśla, że jego własna wersja opierała się na wątku miłosnym, podczas gdy nowa skupia się na historii Japonii i polityce. Co więcej, twierdzi, że słyszał od widzów, iż serial „był nieczytelny” i „musieli go wyłączyć”.
To zupełnie inne od tego, co zrobiłem. (...) Myślę, że wykonałem świetną robotę i zdobyłem tyle wyróżnień, że nie chciałem, żeby ją kopiowali, czego nie zrobili. Ale nowa jest zabawna, ponieważ wszyscy, z którymi rozmawiałem, mówili: „Nie rozumiem jej. O co w niej chodzi?”. Obejrzałem całość. Bardzo trudno się przy nim trzymać. Zdobył wszystkie nagrody [Emmy], ponieważ nie było żadnych dużych programów, które mogłyby mu dorównać. Nie było zbyt dużej konkurencji
GramTV przedstawia:
Nie zabrakło również uszczypliwości pod adresem nowego odtwórcy roli Blackthorne’a – Cosmo Jarvisa. Zdaniem Londona, brakuje mu „charyzmy Richarda Chamberlaina”, gwiazdy jego Szoguna. Choć London podkreśla, że cieszy się, iż nowa wersja nie skopiowała jego dzieła, ton jego wypowiedzi sugeruje coś innego. Trudno nie odnieść wrażenia, że sukces nowej adaptacji budzi w nim pewną gorycz.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!