Tomasz Bagiński wyjaśnił, dlaczego serial Wiedźmin ma uproszczoną fabułę względem książek
Bagiński stanął w obronie swoich kolegów, przyznając, że scenarzyści mają wszystko dokładnie przemyślane, więc zmiany nie są tak „szalone”, jak mogłoby się na pozór wydawać. Pokój scenarzystów ma swojego własnego „testera”, który sprawdza, czy dana zmiana pasuje do świata znanego z książek.
Ale kiedy zaczyna się o tym dyskutować, zwykle okazuje się, że scenarzyści to rozwiązanie przemyśleli, że nie jest to do końca szalone. Nie jest tajemnicą, że często się nie zgadzamy. Rzeczy powstają w dyskusji. Michał Niewiara, który jest naszym testerem, robi kawał dobrej roboty, sprawdza, co pasuje do świata z książek. Czasami dostajemy od niego tak długą listę rzeczy, bo w wielu miejscach poszliśmy w innym kierunku. Ale za każdym razem jest ku temu powód.
Producent kontynuował swoją wypowiedź, w której stwierdził, że zmiany czasami zostają wymuszone przez chaos produkcyjny, gdy kluczowy aktor zachoruje i trzeba przepisać scenę. Przyznał również, że taka produkcja jak Wiedźmin, która skierowana jest do masowego, zachodniego odbiorcy, musi być przystosowana do potrzeb widowni, a więc pewne uproszczenia są konieczne.
Czasami zmiany wynikają z chaosu produkcyjnego, bo np. aktor zachorował i jego wątek trzeba zredagować i napisać od nowa w ciągu kilku godzin, żeby mogła być kręcona następnego dnia, bo nie jest to historia, dla której zatrzyma się cała maszyna produkcyjna. Jest wiele zrozumiałych powodów, dla których podejmuje się kontrowersyjne decyzje, ale widz nie ma tego kontekstu, więc czasem boli, bo coś w książce było lepsze.
Kiedy serial jest robiony dla ogromnej rzeszy widzów, z różnymi doświadczeniami, z różnych części świata, a dużą ich część stanowią Amerykanie, to te uproszczenia nie tylko mają sens, ale są konieczne. To dla nas bolesne, ale wyższy poziom niuansów i złożoności będzie miał mniejszy zasięg, nie dotrze do ludzi. Czasami może to zajść za daleko, ale musimy podejmować te decyzje i je akceptować.
GramTV przedstawia:
Tomasz Bagiński w dalszej części wywiadu przyznał, że historie we współczesnych filmach i serialach są uproszczone, ze względu na zmiany zachodzące wśród widzów. Z tego powodu twórcy rezygnują ze skomplikowanych łańcuchów przyczynowo-skutkowych, a także z linearnej narracji, gdyż młodsza publika, do której kierowany jest również Wiedźmin, w mniejszym stopniu zwraca uwagę na logikę fabuły.
Publiczność się zmienia, to nie jest tak, że… Wszystko się zmienia. […] Rezygnujemy z łańcuchów przyczynowo-skutkowych, z linearnej narracji. Ta narracja przypominająca książkę. Jeśli chodzi o seriale, im młodsza jest publiczność, tym mniej istotna jest logika fabuły.
Polski twórca podał, że w tej chwili dla młodszych odbiorców liczą się tylko emocje, które wywoływane są przez krótkie filmy na TikToku czy YouTubie. Dla nich oglądanie kilkugodzinnej opowieści stanowi ogromne wyzwanie, dlatego scenarzyści szukają wszelkich sposobów, aby zachęcić, a później utrzymać młodszych widzów przy swojej produkcji.
Uproszczenia wątków nie są największą zbrodnią tego serialu. Nie są nawet zbrodnią w ogóle i zasadniczo ma rację mówiąc o tym, że inaczej buduje się wątki na ekran.
Chodzi o to, że ten serial ogląda się gorzej niż kinową wersję polskiego Wiedźmina, która była bezładnym zlepkiem wycinków z produkowanego równolegle serialu.
Fun_g_1_2_3
Gramowicz
03/08/2023 10:25
Jeżeli duża część odbiorców to Amerykanie to należy uprościć historię?
Czy ten cały Bagiński nie stwierdził jednoznacznie, że Amerykanie są po prostu za tępi na oryginalną historię z książki? :-)
magu
Gość
03/08/2023 08:00
Dobra, po prostu walić to wszystko. Szkoda tego co powstaje ale mocno wierzę w to że ktoś inny za jakiś czas zdobędzie prawa do tego by móc nakręcić Wiedźmina od nowa, w takim klimacie jaki jest w książkach. Nie dla mieszka monet.