Jedną z najbardziej znienawidzonych przez fanów Gwiezdnych wojen postacią ze starej trylogii, oprócz Jar Jar Binksa, był toydariański handlarz złomem i właściciel sklepu z częściami do pojazdów o imieniu Watto. Ten drobny cwaniak i właściciel Anakina oraz jego matki Shim Skywalker spowodowała, że ciężko było pałać sympatią do tego bohatera. Chociaż padawan Obi-Wana Kenobiego ma okazję jeszcze raz spotkać się ze swoim oprawcą kilkanaście lat później na Tatooine, to dalszy los Watto do tej pory nie był znany. Uważano jednak, że ta postać nie żyje i zginęła z ręki Dartha Vadera. Zupełnie inaczej przedstawia to drugi zeszyt komiksu Star Wars: Legacy of Vader autorstwa Charlesa Soule’a i rysownika Luke’a Rossa. Okazuje się w nim, że Watto wcale nie jest martwy, a przynajmniej nie zginął z ręki swojego byłego podopiecznego.

Gwiezdne wojny: Mroczne widmo – Watto przeżył spotkanie z Darthem Vaderem
Historia opowiada o Kylo Renie, który napotyka na swojej drodze cybernetycznie zmodyfikowane szczątki dawnego sługi Dartha Vadera, Vanee, na planecie Mustafar. Zgadza się na podróż z tajemniczym przewodnikiem, aby poprowadził go przez galaktykę w poszukiwaniu klucza do mocy niesławnego Sitha. Misja prowadzi ich na Tatooine, gdzie syn Lei i Hana Solo dowiaduje się, że Darth Vader powrócił na planetę, gdy stał się Mrocznym Lordem. Jednak prawdziwym szokiem jest informacja, że Sith okazał litość swojemu dawnemu właścicielowi.