Company of Heroes: Kompania Braci - rzut okiem

Finnegan
2006/10/05 18:00

„No dobra chłopcy, wiecie czemu tu jesteśmy... W Europie nie jest ostatnio dobrze. Pewien niespełniony niemiecki pacykarz, o nazwisku Hitler, narobił tam strasznego bałaganu. Przejechał się po większej części starego kontynentu i już pukał do drzwi premiera Churchilla, ale nie wziął nas pod uwagę i to był duży błąd. Najpierw w Afryce i we Włoszech pokazaliśmy mu, że nie należy nas lekceważyć, a teraz wpadniemy z wizytą do tych kurortów we Francji, gdzie odpoczywają jego generałowie. A stamtąd to już prościutka droga do Berlina i jak się pośpieszymy to w Halloween zadzwonimy do jego drzwi z okrzykiem „cukierek albo psikus” a na Gwiazdkę będziemy w domu. Gotowi? No to czas przeładować Thompsony i pokazać Niemcom ile warte są chłopaki z Nowego Yorku, Montany i Texasu...”

„No dobra chłopcy, wiecie czemu tu jesteśmy... W Europie nie jest ostatnio dobrze. Pewien niespełniony niemiecki pacykarz, o nazwisku Hitler, narobił tam strasznego bałaganu. Przejechał się po większej części starego kontynentu i już pukał do drzwi premiera Churchilla, ale nie wziął nas pod uwagę i to był duży błąd. Najpierw w Afryce i we Włoszech pokazaliśmy mu, że nie należy nas lekceważyć, a teraz wpadniemy z wizytą do tych kurortów we Francji, gdzie odpoczywają jego generałowie. A stamtąd to już prościutka droga do Berlina i jak się pośpieszymy to w Halloween zadzwonimy do jego drzwi z okrzykiem „cukierek albo psikus” a na Gwiazdkę będziemy w domu. Gotowi? No to czas przeładować Thompsony i pokazać Niemcom ile warte są chłopaki z Nowego Yorku, Montany i Texasu...” Company of Heroes: Kompania Braci - rzut okiem

No i rzeczywiście, nawet pokazali, tyle, że nie wyrobili się przed Świętami, natomiast siadając do Company of Heroes będzie można przekonać się dlaczego amerykańskim żołnierzom nie było jednak tak łatwo.

Wydana pod polskim, znajomo brzmiącym tytułem, Kompania Braci gra, to kolejny po Homeworld i Warhammer 40000: Dawn of War produkt firmy Relic należący do gatunku RTS. Trzeba przyznać, że Relic doskonale realizuje się na tym polu. Idąc za ciosem i rozwijając część pionierskich pomysłów zaprezentowanych w Dawn of War stworzono grę, która (tak jak zapowiadano) rzeczywiście stanowi nową jakość wśród strategii czasu rzeczywistego i ma szansę stać się grą roku w swojej kategorii. Tematyka II Wojny Światowej, mimo, że bardzo często wykorzystywana, ma liczne rzesze swoich miłośników, którzy interesują się realiami tamtego okresu. Przejmując dowództwo nad siłami amerykańskiej kompanii, przyjdzie nam rozegrać kilkanaście scenariuszy połączonych w kampanię opowiadającą dzieje jej bitewnego szlaku. Otrzymujemy także możliwość toczenia walk w trybie dla wielu graczy, gdzie mamy dodatkowo okazję dowodzić wojskami III Rzeszy i poprowadzić je do upragnionego przez ich fürhera zwycięstwa.

Parę założeń ogólnych

W Company of Heroes zastosowano kilka bardzo ciekawych rozwiązań znanych z poprzedniego tytułu Relica jakim było Dawn of War. Po pierwsze, jeśli chodzi o piechotę, dowodzi się oczywiście całymi drużynami a nie pojedynczymi żołnierzami. Zachowano również system polegający na opanowywaniu kolejnych punktów strategicznych. Każdy z nich zapewnia dopływ jednego z trzech ważnych o prowadzenia walk zasobów: ludzi, amunicji lub paliwa. Zasada jest prosta: gdy opanujemy obszar i zdobędziemy punkt strategiczny zwiększa się szybkość przyrostu danego zasobu. Zdobyty sektor musi jednak graniczyć z naszym sztabem lub z innym sektorem mającym takie połączenie – innymi słowy musi stanowić część linii zaopatrzenia, co zwykle bardzo konkretnie ustala kierunek naszych działań zbrojnych. Ulepszenia części jednostek można przeprowadzać jedynie na obszarach kontrolowanych a ilość zdobytych sektorów zwiększa dostępny limit jednostek. Wszystko to sprawia, że stary RTS-owy schemat polegający jedynie na ufortyfikowaniu bazy, wybudowaniu dużej ilości wojska i zgnieceniu umocnień wroga jednym, lub kilkoma uderzeniami, staje się coraz bardziej nieaktualny. Tu trzeba prowadzić walkę o każdy punkt strategiczny i nie pozwolić przeciwnikowi go sobie odebrać.

A Band of Brothers...

Główna kampania w Company of Heroes przedstawia losy amerykańskiej kompanii Able od operacji Overlord i lądowania w Normandii aż po krwawe walki w głębi Europy. W czasie rozgrywania konkretnych misji będziemy mieli okazję dowodzić także spadochroniarzami dywizji powietrzno-desantowej oraz wojskami pancernymi.

Scenariusze oparte są na historycznych działaniach wojennych tamtego okresu. Takie wydarzenia jak desant na plaży Omaha czy zdobywanie Bastogne, Cherbourga oraz St. Lo są dobrze znane każdemu, kto interesuje się przebiegiem działań na europejskim teatrze walk II Wojny Światowej. Jeśli chodzi o różnorodność zadań, to twórcy gry bardzo zadbali o ten element kampanii. Skupiono się na ważnych i ciekawych operacjach wojennych tamtego okresu. Przychodzi więc nam rzucać swych ludzi do szturmu przez kamieniste plaże Normandii, by uciszyć baterie niemieckiej artylerii, zbierać nocą rozproszone grupki spadochroniarzy, zagubione wśród plątaniny żywopłotów, atakować konwoje za liniami wroga oraz toczyć ciężkie walki na ulicach zrujnowanych miast. Co ciekawe nasze siły i środki dostępne w danym scenariuszu dopasowane są odpowiednio do faktycznych realiów tamtych zmagań. Zazwyczaj w grach RTS misje stają się coraz bardziej wymagające w miarę rozwoju kampanii. Te pierwsze są zwykle dość proste. Mają dać graczowi czas na oswojenie się ze sterowaniem i w związku z tym komputerowy przeciwnik nie wykazuje się w nich specjalną aktywnością a surowce i zasoby są raczej łatwe do zdobycia. Kompania Braci odchodzi nieco od tego schematu. Wprawdzie plaża Omaha, będąca pierwszą misją jest dość prosta do ukończenia i nie oddaje skali trudności toczonych tam walk, jednak w kolejnych scenariuszach utrzymanie odpowiednich punktów strategicznych zapewniających potrzebne nam zasoby jest nieraz bardzo trudne. Dodatkowo komputer jest naprawdę wymagającym przeciwnikiem. Już w trzecim czy czwartym scenariuszu niemieckie kontrataki pancerne stanowią poważne zagrożenie i trzeba się nieźle napocić by odeprzeć wroga nacierającego z kilku kierunków, a zadanie zdobycia wzgórza 192, w przewidzianym czasie 50-ciu minut graniczy z cudem.

Tu jednak należy zwrócić uwagę na kolejny element powiązany z faktem, że scenariusze w Company of Heroes są odwzorowaniem historycznych wydarzeń. W większości RTS-ów, w misjach przewidujących element limitu czasowego, przekroczenie go powoduje „nie zaliczenie misji” i konieczność jej ponownego rozegrania. W przypadku rzeczonego wzgórza 192 przekroczenie tego limitu karane jest jedynie dużo gorszą „oceną” i brakiem ewentualnych medali na zakończenie. Toczone tam walki były rzeczywiście ciężkie, ale nie mogły odwrócić losów wojny a wzgórze tak czy inaczej zostałoby zajęte. Dlatego nie należy się martwić, jeśli nie uda nam się wykonać części powierzonych nam zadań, zwłaszcza tych pobocznych. Porażka nie będzie oznaczała, że Niemcy wygrają Drugą Wojnę Światową…

Kompania Ryana

CoH jest niezwykle dopracowane pod względem graficznym, w najdrobniejszych nawet szczegółach. Wygląd umundurowania, broni i wyposażenia żołnierzy jest wierny historycznym realiom i oddany z ogromną dokładnością. Miłośników militariów z tamtego okresu niewątpliwie ucieszy różnorodność przedstawionych broni obydwu stron konfliktu: od pistoletów Luger poprzez karabiny Garand Kar98 i G43, pistolety maszynowe M3, Thompson i MP40 ciężkie karabiny maszynoweM1917 Browning, MG42, na moździerzach bazookach i panzershreckach kończąc.

W przeciwieństwie do wielu innych RTS-ów bardzo dobrze oddane zostały proporcje pomiędzy ludźmi, pojazdami i elementami otoczenia, co dodatkowo potęguje wrażenie realizmu. Grafika w Kompanii Braci to oczywiście pełne 3D z możliwością swobodnego obrotu, zmiany nachylenia kąta oraz zbliżania i oddalania kamery, dzięki czemu każdy z detali można obejrzeć dokładnie. A zdecydowanie jest co oglądać! Biegający, czołgający się lub rzucający granatami żołnierze zachowują się jak na prawdziwym polu walki. Gdy dostaną się pod silny ostrzał, kulą się pod ogniem wroga, a trafieni padają, krwawiąc lub wijąc się z bólu. Ostrzelane czołgi gubią fragmenty pancerza lub eksplodują w kuli jasnego ognia i zamieniają się w płonący wrak. Stopień uszkodzeń pojazdów widać nie tylko po typowym dla tego typu gier pasku energii. Urywane drzwi i koła, podziurawione kulami burty i płonące silniki dopełniają obrazu zniszczenia. W zależności od miejsca eksplozji, pociski artyleryjskie wyrzucają w gorę fontanny gruzu i ziemi lub słupy wody. Dodatkowo, dzięki zastosowaniu silnika Havok, wszystkie elementy otoczenia mogą ulec zniszczeniu, a ukształtowanie terenu potrafi zmienić się radykalnie pod wpływem ciężkiego ostrzału. Leje po bombach, walące się drzewa i słupy telegraficzne, niszczone spychaczami żywopłoty, drewniane i ceglane budynki rozsiewające wokół grad szczątków po każdym celnym lub przypadkowym trafieniu – oto obraz powszedniego dnia walk, które przychodzi nam toczyć.

Dźwięk też został odpowiednio dobrany i dopracowany. Ciszę i spokój normandzkich łąk i pastwisk przerywa nagle charakterystyczny terkot niemieckiego MG42, gdy prowadzony przez nas oddział wpada w zasadzkę. Wrzaski rannych i rozkazy dowódcy mieszają się z hukiem wystrzałów i okrzykami: „Tam jest!”, „Wycofać się!” i „Granat! Granat!”. Wizg nadlatujących moździerzowych pocisków, głuche odgłosy trafień w pancerz czołgu czy warkot silnika motocykla BMW dodają realizmu i dodatkowo budują klimat. Wszystkie te elementy sprawiają, że można poczuć się, może nie jeśli jak na prawdziwym polu bitwy, to przynajmniej jak podczas oglądania superprodukcji rozmachem dorównującej Szeregowcowi Ryanowi czy też, nomen omen, Kompanii Braci.

GramTV przedstawia:

Więcej, lepiej, ciekawiej

Oprócz niektórych z niestandardowych dla typowych RTS-ów pomysłów, które pojawiły się wcześniej w Dawn of War, Company of Heroes prezentuje wiele zupełnie nowych. Po pierwsze wprowadzony został element rozwoju „dowódcy kompanii” czyi inaczej mówiąc dobór jednej ze ścieżek dostępnych zdolności i ulepszeń.

Alianci mają do wyboru specjalizację w kompanii piechoty, kompanii spadochronowej i kompanii pancernej. Każda z nich posiada własne, unikalne zdolności, które można wykupić w miarę naszych postępów w danym scenariuszu. I tak na przykład kompania piechoty może wystawiać elitarne jednostki rangerów, zyskać możliwości okopywania się oraz wzywania ostrzału artylerii a kompania spadochronowa korzystać (jak sama nazwa wskazuje) ze spadochroniarzy, zrzutów sprzętu, zaopatrzenia oraz wsparcia lotnictwa.

Dostępni w trybie gry wieloosobowej Niemcy mają do wyboru trzy doktryny: obronną, blitzkriegu oraz terroru. Pełnią one tę samą rolę jak kompanie u amerykanów, jednak różnią się od nich oferowanymi zdolnościami. Przykładowo doktryna blitzkriegu zapewnia między innymi premię do szybkości produkcji, umożliwia korzystanie z jednostek szturmowych, a doktryna terroru oferuje wrogom takie niespodzianki jak wprowadzenie do walki legendarnego „Asa tygrysów” czy atak rakietą V1.

Kolejną innowacją są krytyczne uszkodzenia pojazdów: Trafienie jednostki pancernej nie musi prowadzić do jej zniszczenia. Czasem komunikat „główne działo zniszczone” wyświetlony nad wrogim czołgiem sprawia równie dużą ulgę jak widok jego płonącego wraku. Także sam moment zniszczenia pojazdu ma różne efekty. Zazwyczaj następuje eksplozja, niekiedy jednak kierowca traci nad nim kontrolę i rozpędzony transporter skręca i uderza okoliczny budynek lub, co gorsza, w naszą barykadę lub stanowisko ogniowe. Dodaje to ciekawy element nieprzewidywalności i chaosu na polu walki.

Równie ciekawą opcją jest możliwość przejmowania części sprzętu, takiego jak ciężkie karabiny maszynowe, moździerze i wyrzutnie przeciwpancerne, z rąk martwych sojuszników lub wrogów. Prowadzi to do powstawania unikalnych jednostek, takich jak np. amerykańska drużyna piechoty dozbrojona zdobycznym panzershreckiem i ręcznym MG42. Wydanie rozkazu obsadzenia działa przeciwpancernego spowoduje, że z oddziału wydzielonych zostanie trzech ludzi a resztę drużyny uzupełnić można będzie później do pełnego stanu. Nowi żołnierze nie pojawiają się z powietrza (nie dotyczy to naturalnie spadochroniarzy, dla których jest to oczywisty sposób przywrócenia początkowej liczebności). Aby ich dokompletować, oddział musi znajdować się w pobliżu kwatery głównej lub własnego transportera opancerzonego. W ten sposób uzupełniać można straty zadane przez wroga. Jeśli mamy wybudowany punkt medyczny to rannymi zajmą się automatycznie sanitariusze, którzy pobiegną po nich na pole walki i odniosą ich do punktu medycznego w celu udzielenia pomocy. Godne uwagi jest również AI jednostek zarówno własnych jak i przeciwnika. Żołnierze, którzy dostali rozkaz ataku będą się przemieszczać ostrzeliwując przeciwnika i szukając najbliższej osłony. To samo zrobią zaatakowani przez nich wrogowie. Niemieckie jednostki pancerne starają się objechać nasze czołgi by oddać celny strzał w słabiej osłonięty tył lub bok pojazdu a w wypadku poważnych uszkodzeń dążyć będą do wycofania się z walki.

Na deser i tytułem zakończenia...

Aby lepiej wprowadzić graczy w klimat rozgrywki, twórcy Company of Heroes dodali dużą ilość filmików, które rozpoczynają i kończą każdą misję bądź też stanowią jej przerywniki. Drobnym, lecz jakże ważnym dla atrakcyjności gry elementem są oczywiście teksty rzucane przez podległych nam żołnierzy. Zwyczajowe, służbiste meldunki, gdy oddział zgłasza swa gotowość mieszają się z wojskowym żargonem. Sierżant każe swym podwładnym „ruszać tyłki”, żołnierze piechoty, którym każe się ustawiać osłonę z worków z piaskiem utyskują, że: „to zadanie dla oddziałów inżynieryjnych” a spadochroniarze potwierdzają rozkazy, charakterystycznym dla amerykańskich wojsk, okrzykiem „hua!” Dodatkowo da się wychwycić rożne akcenty, między innymi latynoski oraz ten z południowej części Stanów.

Można by tak długo rozwodzić się nad plusami tej gry, natomiast gdy przychodzi do wymienienia minusów zapada długa cisza... Nie bez powodu gra otrzymała średnią ocen 96% i zdobyła liczne nagrody w kilku kategoriach. Mówiąc o minusach można by powiedzieć, że niektóre ze scenariuszy mogą być dość trudne dla graczy przyzwyczajonych do klasycznych, RTS-owych rozwiązań w rodzaju zalewania przeciwnika masą jednostek, ale cóż... Każdy uczy się na błędach a realizm gry szybko wymusza stosowanie rzeczywistej taktyki pola walki, na przykład flankowania wrogich stanowisk ogniowych i wykorzystywania przewagi zwrotności i szybkości Shermanów nad ciężej uzbrojonymi i opancerzonymi czołgami niemieckimi. Przy tak dopracowanych jednostkach Osi żal też trochę, że cała kampania poświęcona jest jedynie Amerykanom i Niemcami dowodzić można w pojedynczych bitwach z komputerem i w trybie wieloosobowym. Jest to jednak zrozumiały wymóg scenariuszowy i narzekanie na to nie ma sensu zwłaszcza, że iście filmowy rozmach głównej fabuły w zupełności to wynagradza. Podsumowując: gra jest naprawdę świetna i bez przesady można powiedzieć, że wprowadza zupełnie nową jakość do gatunku RTS.

Tytuł: Company of Heroes: Kompania Braci Gatunek: RTS Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj Plusy: + grafika i silnik + grywalność + klimat kampanii Minusy: nie stwierdzono Czas na opanowanie: 20 minut Poziom trudności: zróżnicowany Producent: Relic Wydawca: THQ Polski wydawca: CD Projekt Cena: 99.90zł Wersja: PL Strona www: http://www.companyofheroesgame.com

Komentarze
28
Usunięty
Usunięty
06/11/2006 18:16
Dnia 06.11.2006 o 17:50, Balzak napisał:

Nadal jednak twierdzę że istnieją kody, z których niektórzy gracze korzystają bo nie potrafią grać uczciwie albo pogodzić się z porażką.

Gram ze znajomym praktycznie wylacznie gry 2/2 i mamy ok 60 zwyciestw i 5 porazek. I zapewniam Cie, ze nie uzywamy kodow ani innych cheatow. Po prostu musisz pogodzic sie z tym, ze graja w ta gre ludzie duzo lepsi od Ciebie. Poza tym - po kazdej grze nagrywana jest do wladu. Jesli uwazasz, ze ktos oszukiwal - wyslij repa do Relic''a, to zbanuja te osoby.ps. zwroc tez uwage, iz punkty jednego typu dziela sie jeszcze na 3 kolejne, ktore daja wiekszy lub mniejszy przyrost surowca

Usunięty
Usunięty
06/11/2006 17:50

Dzieki za rady, ale żeby szybko rozbudowywać bazy, czy nawet powoływać nowe oddziały trzeba mieć odpowiednią ilośc surowców i zasobów ludzkich, a te rosną zbyt wolno mimo zajęcia kilku punktów. Skąd więc zatem przeciwnik w krótkim czasie posiada więcej wojska i broni pancernej. Przecież też zajmuje punkty, a koszty budowy i osiągania stopni ulepszeń też go kosztują. Nadal jednak twierdzę że istnieją kody, z których niektórzy gracze korzystają bo nie potrafią grać uczciwie albo pogodzić się z porażką.

Kimin
Gramowicz
05/11/2006 11:00

>Podejrzewam że co niektórzy mają już kody do tej gry, więc żadna satysfakcja. Po prostu>w multiplajerze jest małe "oszustwo" i to tyle co o tym sądze.Takiego prawdopodobieństwa wykluczyć nie można, ale z własnego doświadczenia wiem, że dużo zależy od przeciwnika. Sam rozegrałem dopiero 8 meczy(wszystkie rankingowe) i raz całkowicie zostałem rozbity, a sam też raz rozwaliłem przeciwnika w 18 minut. Wszystko zależy od podejścia gracza. Zauważyłem, że grający szkopami czasami za bardzo koncentrują się na rozbudowie bazy. Prawie nie rekrutują jednostek i nagle zauważają, że wszystkie victory pointy są zajęte przez aliantów. Sam gram aliancką kompanią pancerną, więc też szybki nie jestem, ale jeśli dobrze się zna możliwości swojej armii to nie ma problemów ze zwycięstwem.Moim multi CoHa jest lepszy niż ten z DoWa, przynajmniej starcia są dłuższe, a pomysł z punktami zwycięstwa jest lepszy niż utrzymanie przez 6 minut punktów kontrolnych.




Trwa Wczytywanie