Hej, hej! Poczekajcie! Gdzie tak pędzicie? Usiądźcie, odsapnijcie. Czemu wszyscy dokoła tak strasznie się spieszą? Biegają, krzyczą, brzęczą i jęczą. Prawda, powyprawiało się na tym świecie niesamowicie. Ale to przecież nie powód, żeby od razu panikować i zaczynać biegać wszędzie wokół, jakby oblazły was mrówki. Przyznacie, że mam rację? Lepiej usiąść, na spokojnie, bez nerwów przemyśleć całą sytuację, rozważyć wszystkie za i przeciw i znaleźć odpowiednie rozwiązanie. A nie tak, rzucać się w tę i we w tę, jak poparzony. Z takim podejściem, zamiast znaleźć właściwe rozwiązanie, można tylko popaść w jeszcze większy ambaras. Wyobrażacie sobie ten natłok myśli, mentalny jazgot, jaki musi mieć miejsce w głowach tych biegających. To do niczego dobrego na pewno nie doprowadzi. Lepiej przysiąść, zapalić odpowiednie Ziele, zrelaksować umysł oraz ciało i dopiero po takim oczyszczeniu z całego tego chaosu, zacząć na spokojnie rozważać całą sytuację. No właśnie, czy nie wydaje wam się, że tam, nad samym morzem znajdziemy najlepszą ku temu lokację? O, chociażby na tej ławeczce przed chatą rybaka. No ba! Wiedziałem, że to odpowiednie miejsce. Ten uspokajający szum morza za plecami, delikatny dotyk wiatru, leniwie przesypujący się między palcami piasek. To zdecydowanie idealny teren na przemyślenie całej tej sytuacji. Teraz jeszcze tylko nabić fajkę, kilka głębokich wdechów. Czujecie to? Lester wie co mówi! Już czuję się spokojniejszy, a moje myśli zaczynają nabierać klarowności.
Więc po kolei. Po przybyciu do Myrtany wylądowaliśmy właśnie tutaj, w okolicach Ardei. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że nasz stary znajomy Xardas zdołał w dość krótkim czasie zamieszać w całym królestwie, niczym w retorcie pełnej różnorakich składników. Mieszanka wyszła mu z tego iście wybuchowa. Orkowie pod jego batutą opanowali praktycznie całość ziem Rhobara, ten skrył się pod odwróconą Barierą, Varant zaczął się buntować, na północy śnieg pada w stronę nieba... No dobra, dobra. Żartowałem tylko. Mocne to Ziele, trzeba przyznać! Tak czy inaczej sytuacja nas nieco zaskoczyła. Próbowałem im oczywiście tłumaczyć, że to trzeba na spokojnie, z głową, ale gdzie tam! Ci panikarze od razu rozbiegli we wszystkie strony świata szukać rozwiązania i odpowiedzi na, jak rzekli, wszystkie nurtujące ich pytania. A ja wam mówię: wszystkie pytania i odpowiedzi są tu. O tutaj. W głowie. Trzeba tylko odpowiednio przygotować umysł, poszerzyć horyzonty, otworzyć wrota percepcji. Wtedy nie będzie problemów nie do rozwiązania, czy pytań bez odpowiedzi. Moje tłumaczenia jednak nie nic się nie zdały. Diego popędził na południe, do Varantu, Gorn zaczął przeczesywać lasy Myrtany, Milten poleciał na latającym dywanie do Nordmaru, zaś nasz bezimienny przyjaciel został łącznikiem pomiędzy nimi, zbierającym wszystkie te wiadomości do jednego worka. A ja? Ja zostałem tutaj, by na spokojnie sobie wszystko przemyśleć
Widzicie tego żółwia? Jak powoli, spokojnie i majestatycznie się przemieszcza. To powinien być wzór dla tych w gorącej wodzie kąpanych mądrali. Idzie teraz przed siebie zdecydowanym, choć niespiesznym krokiem. Ponieważ on już wie do czego dąży, ma plan. Leżał kilka godzin na słońcu myśląc, analizując, porównując i wyciągając wnioski. W tej chwili ma już sprecyzowany plan działania, zna odpowiedzi na pytania, nic już go nie powstrzyma. Hmm. No chyba, że ten utopiec, który właśnie wlazł mu na pancerz. Cóż, są jednak rzeczy, których nie da się przewidzieć. Trzeba to kiedyś gruntownie przemyśleć. Skoro jednak jesteśmy już przy zwierzętach. Muszę wam powiedzieć, choć pewnie już obiło się to o wasze uszy, że z przyrodą zaczęły dziać się jakieś dziwne rzeczy. Znaczy trawa póki co dalej jest zielona, a drzewa nie biegają po lesie bawiąc się berka. Chodzi o faunę. Słucham? No zwierzęta po prostu. Ciekawa sprawa. I niepokojąca bardzo. Niektóre bestie z natury są agresywne, atakują praktycznie wszystko, co pojawi się w zasięgu ich percepcji. Dziwne, wypaczone przez nieznane siły i bogów, karykatury normalnych stworzeń. Tak było zawsze i tak będzie pewnie na wieki. Dziwi mnie jednak to, że w taki sam sposób zaczęły się zachowywać zwykłe zwierzęta. Przecież nawet drapieżniki, takie jak wilki, szablozębne tygrysy, pustynne lwy, czy różowe pantery nigdy bez powodu nie atakowały pierwsze. Teraz tak się dzieje, co więcej do tego agresywnego grona dołączyły nawet dziki, czy bizony. Wiecie co? Opowiem wam, co zdarzyło się jakąś godzinę temu. Udałem się w pobliskie krzewy, żeby... No łapiecie o co chodzi, prawda? Nagle spod moich stóp wyskoczył jakiś niewielki, biały kształt. Zamarłem przerażony z natrętną wizją królika-mordercy skaczącego do mego gardła i wgryzającego się głęboko w krtań. Stałem jak sparaliżowany i dopiero po kilkunastu sekundach przyszła refleksja, że to małe, biedne zwierzę było wystraszone jeszcze bardziej niż ja. To co się wyprawia, może przyprawić normalnego człowieka o jakąś paranoję! Tylko czekam chwili, kiedy zacznę podejrzewać, że w kurczakach siedzą oślizgłe demony sterujące nimi za pomocą macek.
Zostawmy jednak lepiej demony w spokoju. Myślenie o nich nigdy nie kończyło się dla mnie niczym poza przeraźliwym bólem głowy. A musicie wiedzieć, ze mam w tej kwestii duże doświadczenie. Zwierzęta są agresywne ponad wszelką ludzką miarę, więc niejednokrotnie, żeby przeżyć konfrontację z nimi będziecie musieli sięgnąć po podręczny młot, czy inny tasak. Jeśli będziecie zmuszeni zabić takie stworzenie, to chociaż nauczcie się wykorzystywać pewne dary, które przygotowała dla was natura. To odnosi się zresztą nie tylko do zwykłych zwierząt, ale również do wszelakiej maści bestii, nawet tych przesiąkniętych magią. Potrzeba jednak sporej wiedzy i dużych umiejętności, aby z martwego już stworzenia umieć pozyskać różnorakie ingrediencje. Czy będzie to po prostu zdjęta z wilka skóra, czy wyjęte z piersi serce, trzeba niemałej wiedzy, aby uczynić to w sposób właściwy, nie niszcząc przy tym komponentu. Jeśli więc spotkacie gdziekolwiek w tym dziwnym świecie kogoś znającego tę sztukę, zróbcie wszystko, aby podzielił się z wami swoją wiedzą.
Teraz chciałbym was jeszcze przed czymś przestrzec. Przed pochopnością przy pozbywaniu się z takim trudem zdobytych trofeów. Pewnie wiecie już o tym, że przestała działać w królestwie magia runiczna. Niemożliwym więc stało się wzmocnienie swoich sił, czy zasklepienie ran przy jej pomocy. Teraz, jak nigdy wcześniej, ważną rolę zaczęła odgrywać rzadka umiejętność przyrządzania z odpowiednich ingrediencji specjalnych mikstur i napojów, które może nie zastąpią tak do końca mocy płynącej z magii, jednak doskonale sprawdzają się, jako jej ekwiwalent. Do tego, aby móc takowe mikstury sporządzać, potrzeba jednak spełnienia wielu warunków. Po pierwsze: wiedza o składnikach. O ich pozyskiwaniu już wam opowiadałem. Jednak to tylko część, nie wystarczy znać dobrze faunę Myrtany, potrzeba też wiedzy na temat jej flory. Znaczy roślin, ziół w szczególności. No proszę. Nawet nie zauważyłem, że fajka już pusta. Pozwolicie, ze nabije ją ponownie? To tylko kilka chwil, a ja znów zyskam odpowiednia jasność umysłu, aby wam to wszystko klarownie wyłożyć. Jeszcze momencik. Gotowe! Kilka głębokich buchów na rozgrzewkę i zaczynamy. Albo nie. Poczekajcie. Jeśli mam wam opowiadać o ziołach, to nie zaszkodzi nam chyba mały spacer do pobliskiego lasu. Tym bardziej, że słońce już niżej i od morza chłodem powiewać zaczęło. Noc idzie.
No właśnie. Zioła i inne przydatne rośliny. Nawet nie wyobrażacie sobie, ile tego jest. Proszę! Spójrzcie tutaj. Alkojagoda. A tam obok, pod krzakiem ziele lecznicze, bardzo przydatne. I dalej, goblińska jagoda, a tam znów słoneczne ziele. I oset królewski, rosa poranna, ognista pokrzywa, ziele pancerza, ogrzyliść, żelazodyga, żabi korzeń, jak tu mokro, wilcze ziele, ognista jagoda, zioło many, szczaw królewski, bardzo poszukiwany, korzeń leczniczy, zębate ziele, krwawa trzcina, bagienne ziele, demoniczny grzyb, muchomorek, żwirek... Sami widzicie ile tego. Zaraz, zaraz. A gdzie my jesteśmy? Czemu ten las tutaj taki gęsty? I powietrze jakby zapach inny miało. Dobrze, że chociaż jaśniej się robi, świt to moja ulubiona pora dnia. Kiedy słońce powoli, leniwie wtacza się na nieboskłon, jego promienie tańczą między drzewami, krzesząc rozbłyski w kroplach rosy... Ale o czym to było? Aha, mikstury. No tak, wiedza o roślinach to podstawa, bez niej nie macie po co chodzić do lasu. Kiedy zaś zdobędziecie już wszystkie niezbędne składniki i będziecie dysponować odpowiednią recepturą... Nie mówiłem nic o recepturach? Moja wina, przepraszam. Już to nadrabiam. Otóż żeby mieć pewność, iż otrzymamy zadawalający efekt, najlepiej dysponować recepturą, przepisem na miksturę. Łatwo bowiem pomieszać lub pomylić składniki, a wtedy... będziecie mieć szczęście, jeśli skończy się tylko na zatruciu i biegunce. Mamy więc recepturę i odpowiednie składniki. Czegóż potrzebujemy jeszcze? Odpowiedniego sprzętu. Czyli wszystkich tych retort, rurek, chłodnic, fiolek i mieszadeł. Tak? Oczywiście, ze macie rację. Nie da się tego nosić przy sobie. Taka aparatura, to pewnie i ze dwie solidne skrzynie by zajęła. Nie mówiąc o tym, że krucha i byle wstrząs może z niej szklany mak zrobić. Ale przecież na całym świecie można znaleźć praktykujących adeptów tej sztuki. Którzy za drobną przysługę chętnie udostępnią wam sprzęt w swojej pracowni. A może nawet, za niewielka opłatą nauczą czegoś nowego? Lub podzielą się znanymi tylko sobie recepturami? No cóż, pozostaje tylko szukać takich ludzi i pytać, jakąż to wiedzą gotowi są nas wspomóc.
No tak. My tu gadu gadu, a ja nawet nie wiem, gdzie jesteśmy. Patrząc na szatę roślinną, to chyba będą... lasy koło Geldern? A co ja tu robię? Chyba muszę znów zapalić i zastanowić się nad tym wszystkim. O, na tamtym pieńku będzie dobrze. Dziwne, strasznie bolą mnie nogi, zupełnie jakbym chodził przez całą noc. Naprawdę dziwne rzeczy dzieją się wokół. Wyczuwam jakieś zachwianie równowagi, cały świat zaczął przechylać się w jedną stronę. Nie wiem, czy to dobrze, ale jak przypomnę sobie wczorajszy sen, zaczynam mieć co do tego poważne obawy. Przyśnił mi się potężny rycerz w czarnej, błyszczącej zbroi i płaszczu, który wyciągnął do mnie rękę i grobowym głosem powiedział: „Lester, mój synu. Chodź ze mną.” Obudziłem się zlany potem i cały odrętwiały. Czuję, że ma to coś wspólnego z Bezimiennym. Tam gdzie on, zawsze dzieją się dziwne i ważne rzeczy. O, popatrzcie. Ktoś się zbliża. Ciekawe, kto o tej porze włóczy się samotnie po lesie...
Witam chciałem sie spytać czy na moim kompie pójdzie Gothic na max detalach 2 gb ramu, procek dual core 2.4 łącznie 4.8, karta 512 mb 128 bitów napisałem prymitywnie ale nei znam sie lepiej na kompach :) proszę o odpowiedź
Witaj. Zapytaj się w tym temacie: http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=33486&u=1103
Usunięty
Usunięty
04/05/2008 13:46
Witam chciałem sie spytać czy na moim kompie pójdzie Gothic na max detalach 2 gb ramu, procek dual core 2.4 łącznie 4.8, karta 512 mb 128 bitów napisałem prymitywnie ale nei znam sie lepiej na kompach :) proszę o odpowiedź
Usunięty
Usunięty
15/01/2008 14:25
Dnia 25.12.2007 o 18:41, DreaN napisał:
> Będzie koszmarnie ciąć. A na drugi raz spytaj się tu -> http://forum.gram.pl/forum_post.asp?tid=2297#u_7476 Wydaje mi się ze mozeci niestarczyc ramu i oglonie :( jaa mam 1 gb i procek 3.5 ghz 1 rdzen i dziala , ale sie lekko tnieczasami ,
A jaką masz kartę graficzną?? Ja dokupiłem sobie 1024 MB RAM, czyli mam razem 1536 MB i teraz mi Gothic 3 chodzi płynnie na minimalnych ustawieniach, na średnich zacina się tylko czasami, a na najwyższych tnie bardzo ale dało się grać :)POZDRO!