Gdy na rynku zadebiutował Colin McRae Rally 2005, jedno było pewne: mimo, iż wszystkie wydane części, wraz ze wspomnianą piątką, trzymały wysoki poziom gdy idzie o grafikę czy grywalność, to jednak świeże pomysły „Mistrzom Kodu” zaczęły się kończyć. I sytuacja ta trwałaby do dziś, gdyby nie to, iż już w tej chwili – w dniu premiery – można z całą odpowiedzialnością ogłosić najnowszego Colina mianem rewolucji na miarę TDU, tyle że w sferze komputerowych rajdów samochodowych.
Wielkiej Roz(g)rywki Czas
Największa ze zmian, jakie czekają na nas w najnowszej części najpopularniejszej gry rajdowej, jest związana z faktem, iż twórcy postanowili rozszerzyć tematykę swojej produkcji. Być może wynika to po części z tego, że sam Colin McRae już w rajdach WRC nie jeździ, a próbuje sił w innych dyscyplinach sportu motorowego. Może wpływ na taką decyzję miały wyniesione przez Codemasters pozytywne doświadczenia z wyprodukowania w bardzo podobny sposób serii ToCA Race Driver. Przyczyn wprowadzenia zmian być może nie poznamy nigdy. Ale kogo one tak naprawdę interesują? Liczy się to, iż DIRT - oprócz „Rajdowych Mistrzostw Świata” – zaoferuje nam także udział w wielu innych imprezach.
Co na nas dokładnie czeka? Rajdy WRC nowoczesnymi oraz starszymi rajdówkami, wyścigi po bezdrożach samochodami typu buggy oraz wielkimi masywnymi ciężarówkami, pojedynki jeden na jednego na zamkniętym torze – obecne już w poprzednich Colinach, zmagania rallycrosowe, a także chyba najbardziej ekscytująca z nowości, mianowicie tryb Hillclimb. Jest on bardzo ekstremalnym typem szaleństwa czterokołowymi pojazdami. Chodzi w nim o jak najszybsze podjechanie pod górę na wyznaczonej trasie. Wszystkie samochody, które startują w tych zmaganiach, mają ogromną moc, a sami kierowcy mkną z zawrotnymi prędkościami śmiejąc się w twarz śmierci. Dość powiedzieć, iż ilość koni pod maską tych monstrów często przekracza – wręcz niewiarygodną - liczbę 800.
Główną osią rozgrywki będzie - co chyba zbytnim zaskoczeniem nie jest - tryb kariery. Dzieli ona wszystkie 66 zawodów, w których pozwoli nam wziąć udział, na cztery typy: WRC, Terenowe Mistrzostwa (Championship Off-Road Racing), wspomniane już pojedynki jeden na jednego (Crossover) oraz Hillclimb. Zadaniem gracza jest oczywiście wygrywanie sportowych imprez, co przełoży się na większą ilość waluty w wirtualnym portfelu.
Neonowe porażenie
Nie była by to w pełni nowa część Colina, gdyby autorzy nie wprowadzili ulepszeń na polu grafiki oraz modelu zniszczeń. Że takowe będą, było wiadomo od samego początku. Każda z wydanych dotąd gier z literkami CMR w nazwie, różniła się od poprzedniczki właśnie ulepszeniami na polu wyświetlanego obrazu oraz zniszczeń auta przede wszystkim. Ale chyba nikt nie spodziewał się, iż „Mistrzowie Kodu” tym razem przejdą samych siebie i zaserwują nam coś absolutnie wyjątkowego. Chodzi o silnik odpowiadający za grę, który kryje się pod nazwą „neon”. To właśnie dzięki niemu, „DIRT” odbierany jest jako „next-genowa” gra. I słusznie.
Jego możliwości są przeogromne. To właśnie dzięki niemu grafika, którą można podziwiać nie tylko na udostępnionych screenshotach, ale i na monitorach naszych pecetów – o ile zaopatrzyliśmy się w wersję demonstracyjną omawianego tytułu – jest po prostu ekstra. Grając w nowego Colina, można odnieść słuszne wrażenie, iż różnica pomiędzy światem realnym a wirtualnym, pod względem wyświetlanego obrazu, zaciera się coraz bardziej. Colin McRae: DIRT to taki Crysis wśród gier wyścigowych. A jakie możliwości ma produkcja firmy Crytek, to chyba każdy doskonale wie. Fakt, że graczom zdarza się pytać, czy DIRT wymaga karty graficznej obsługującej DirectX 10, mówi chyba sam za siebie.
Modele samochodów są bardzo, ale to bardzo dokładnie, wiernie i szczegółowo wykonane. Powiedzieć, że tylko „cieszą oko” to tak jak wysiąść z przejażdżki Formułą 1 i powiedzieć: „no – tak całkiem nawet fajnie było”. Dużo pracy włożono także w otoczenie tras, po których przychodzi nam się ścigać. Drzewa wraz z rzucanymi przez siebie cieniami, kurz z kamieniami unoszący się za naszym pojazdem, lekka poświata, którą widzimy na ekranie, czy takie szczegóły jak żywi - a nie tekturowi – kibice, sprawiają, iż nawet granie w demo jest jak odkrycie wirtualnych wyścigów na nowo.
Szokująca produkcja
Jednak to chyba żaden z wyżej wymienionych składników nie odpowiada za stan, w którym znajduje się grająca w to po raz pierwszy osoba. Jaki to stan? Rozwarta paszcza i spoczywająca na podłodze dolna szczęka, wybałuszone oczy i hektolitry śliny spływające po brodzie, skutecznie uniemożliwiające wybełkotanie dwóch słów: „o mamo”. Co więc za to odpowiada? Fizyka, a dokładniej system zniszczeń, jaki został tutaj zaimplementowany. Samochody gną się w sposób, jaki nigdy wcześniej nie został pokazany na monitorze komputera. Rozwala się prawie każdy najmniejszy element auta, które to zostało przez programistów wyposażone w zastraszającą wręcz liczbę 20 tysięcy polygonów. Co ciekawe, niszczą się nie tylko czterokołowe monstra, ale także otoczenie. Rozwalają się drewniane płotki, wyginają wysokie słupy, wgniatają metalowe barierki i wręcz łamią się krzaki, gdy przypadkiem w nie wpadniemy. A wszystko to takie fajne i miłe, iż pierwsze minuty spędzone na jeździe w demku wiele osób spędziło na umyślnym wjeżdżaniu we wszystkie rzeczy poustawiane wokół drogi – właśnie po to, by trochę swoją brykę pokiereszować.
Pisać o nowym Colinie można długo. Spekulować co okaże się trafionym, a co mniej trafionym pomysłem - pewnie jeszcze dłużej. Ale po pierwsze powyższy tekst jest jedynie zapowiedzią, a rozłożenie DIRT na czynniki pierwsze zostawimy sobie na okoliczność recenzji. Po drugie, póki co byłoby to słodzenie i wychwalanie twórców pod niebiosa. Bo w tym momencie, po ujawnionych przez Codemasters informacjach i czasie spędzonym przy graniu w wersję mającą zachęcić do zakupu, nie można się praktycznie do niczego przyczepić. Może jedynie do tego, że gra ma horrendalnie wysokie wymagania sprzętowe, ale nowa jakość kosztuje, a do tego podziwiając te „cuda-niewidy” na monitorze doskonale wiemy, gdzie znajduje się moc obliczeniowa naszego PC i czujemy, iż jest odpowiednio wykorzystana.
Nieco niepokoi też nowa strategia wydawnicza Codemasters, o której szepce się w kuluarach - czyli zrezygnowanie z usług polskich wydawców gier i postawienie na zdalną dystrybucję z niemieckiej centrali. Efektem mogą być trudności w zdobyciu DIRT poza największymi sieciami handlowymi...